Wysokie grzywny za chuligańskie burdy, imienne bilety, system identyfikacji kibiców przy wejściu na stadion i restrykcyjne zakazy stadionowe. Już jutro rusza piłkarska ekstraklasa, a wraz z nią – od 1 sierpnia - nowa ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych. Zapisy ustawy wyglądają rozsądnie, ale czy policja i kluby piłkarskie są przygotowane do ich egzekwowania?

Jak zwykle rzeczywistość stadionowa wyprzedza przepisy. Lekiem na całe zło ma być przede wszystkim złamanie anonimowości chuliganów. Od teraz każdy bilet na mecz ma być imienny, a kibic ma być przypisany do konkretnego miejsca na trybunie, by służby ochrony i policji wiedziały, kto zaczął awanturę i kto wbiegł na boisko.

Problem tkwi w tym, że nie wszystkie stadiony w stu procentach są wyposażone w krzesełka. Rozwiązaniem ma być domalowanie numerów na drewnianych ławkach. Numerowane miejsce to niekoniecznie jest plastikowe krzesełko. To może być ławka. (…) Zapisy ustawy nie mówią, że jest to plastikowe miejsce siedzące - mówi Adrian Skubis, rzecznik spółki Ekstraklasa S.A.

Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych nie mówi również, co zrobić, gdy stadionowy bandyta z zakazem zamiast stawić się na komisariacie przyśle zwolnienie lekarskie, albo gdzie na osiedlowym komisariacie zmieścić kilkadziesiąt takich osób. Idąc tym tokiem myślenia, to musielibyśmy wynajmować hale. To wszystko zależy od sytuacji i skali tego zjawiska - twierdzi komendant główny policji Andrzej Matejuk. Nie wiadomo również, jak skutecznie wyegzekwować przepis o zakazie ukrywania twarzy.

Od nowego sezonu kibice będą mogli wchodzić na stadiony tylko za okazaniem elektronicznej karty. Czy nowy system odsieje stadionowych bandytów od prawdziwych kibiców? Jak się okazuje niekoniecznie. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego: