"Z przykrością obserwujemy wzmożenie ataków personalnych na pracowników i przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli" - podkreśliła NIK w oświadczeniu. "Najwyższa Izba Kontroli nie podda się presji i będzie kontynuować swoją misję w duchu niezależności" - zapowiedziała.

W opublikowanym oświadczeniu NIK napisała, że jednym z efektów publikacji informacji o wynikach kontroli dotyczącej organizacji wyborów korespondencyjnych na prezydenta RP, które miały się odbyć 10 maja ub. roku, "jest obserwowana wzmożona aktywność mająca na celu zdyskredytowanie" osób zaangażowanych w przygotowanie i prezentację tych wyników.

Dzieje się to na różne sposoby. Z przykrością stwierdzić należy, że pracownicy NIK są przedstawiani w negatywnym świetle w niektórych materiałach prasowych. Tak było w przypadku p.o. Dyrektora Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK - dr. Michała Jędrzejczyka oraz Radcy Prezesa NIK - Janusza Pawełczyka - napisała Izba.

Zapowiadana publikacja NIK

Odniosła się też do publikacji, "która wkrótce się ukaże" i która ma dotyczyć pełnomocnika NIK ds. kontaktu z mediami Łukasza Pawelskiego. Sam sposób jej przygotowania czy prowadzenia rozmów zrelacjonowany przez zainteresowanego budzi wątpliwości co do celów samej publikacji. Dlatego ww. przygotował szczegółową i wyczerpującą wypowiedź, która mamy nadzieję zostanie opublikowana w całości - napisała.

Z przykrością obserwujemy wzmożenie ataków personalnych na pracowników i przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli. Każdy z naszych pracowników przychodząc do pracy jest drobiazgowo weryfikowany pod względem przygotowania merytorycznego czy cech charakteru. Jest oceniany przez określone dokonania i umiejętności, które decydują o zatrudnieniu na danym stanowisku - podkreśliła NIK.

Według Izby wszelkie próby dyskredytacji jej pracowników "powinny być postrzegane jako zmierzające do realizacji określonej agendy polegającej na dewaluacji ustaleń czynionych przez kontrolerów NIK, którzy wykazują konkretne przypadki łamania prawa przez urzędników państwowych".

Najwyższa Izba Kontroli nie podda się presji i będzie kontynuować swoją misję w duchu niezależności - oświadczyła Izba.

Raport NIK

NIK przedstawiła w połowie maja raport dotyczący przygotowań do wyborów korespondencyjnych prezydenta RP, które miały się odbyć 10 maja 2020 r. Izba negatywnie oceniła proces przygotowania tych wyborów po kontroli działań: KPRM, MSWiA, MAP oraz Poczty Polskiej i PWPW. Zdaniem NIK organizowanie i przygotowanie wyborów na podstawie decyzji administracyjnej nie powinno mieć miejsca i było pozbawione podstaw prawnych.

Izba skierowała wtedy do prokuratury zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarządy Poczty Polskiej i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych. Później poinformowała o skierowaniu zawiadomień ws. premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, szefa MAP Jacka Sasina oraz szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego.

Reakcja CIR

W reakcji na raport NIK Centrum Informacyjne Rządu oświadczyło, że "wszystkie decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich były zgodne z prawem", o czym świadczy "wiele ekspertyz prawnych, którymi dysponuje KPRM". Zdaniem CIR, premier i szef KPRM stali na straży konstytucji. Sasin stwierdził, że "szkoda autorytetu Najwyższej Izby Kontroli, który na naszych oczach upada". Kamiński podkreślił zaś, że działania rządu były legalne i w jego przekonaniu prokuratura oddali wnioski NIK jako bezpodstawne.

Raport NIK dotyczy organizacji wyborów prezydenta, w których Polacy, ze względu na pandemię Covid-19, mieli głosować wyłącznie drogą korespondencyjną. Za organizację głosowania, zgodnie z ustawą z 6 kwietnia o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta RP zarządzonych w 2020 r., odpowiadał minister aktywów państwowych. Ustawa weszła w życie 9 maja, wcześniej jednak wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze. Ich dostarczeniem miała się zająć Poczta Polska.