Prokuratura w Zakopanem sprawdzi doniesienia ws. śmierci 9-miesięcznej Darii, która miała czekać blisko godzinę na transport z zakopiańskiego szpitala do Krakowa. O sprawie napisała "Gazeta Krakowska". Dyrektor medyczny szpitala w Zakopanem dr Marian Papież nie potwierdza, że dziecko tak długo czekało na transport, ale zapewnia, że wyjaśni sprawę.

Dziecko było w stanie krytycznym, z rozpoznaną posocznicą na tle meningokokowego zakażenia krwi. Niestety jest to schorzenie o charakterze piorunującym i taki też był przebieg tej choroby u tego małego dziecka - mówi reporterowi RMF FM Maciejowi Pałahickiemu dr Papież.

Podkreśla, że jego szpital nie był już w stanie bardziej pomóc dziewczynce. Po porozumieniu w godzinach nocnych z kliniką pediatrii w Krakowie-Prokocimiu zadecydowano o przewiezieniu dziecka. Ale to są schorzenia, które przebiegają w sposób dramatyczny, piorunujący, błyskawiczny. Samo rozpoznanie jest rozpoznaniem budzącym grozę - mówi.

Dopytywany o skargę rodziców 9-miesięcznej Darii, według których musieli bardzo długo czekać na karetkę, odpowiada: Przygotowanie karetki transportowej i przygotowanie dziecka do transportu trwa. To nie jest tak, że bierzemy dziecko pod pachę i wywozimy je ze szpitala.

Dyrektor zapewnia jednak, że szpital analizuję całą sytuację. W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć więcej - podsumowuje.

"Gazeta Krakowska" podała, że dramatyczne wydarzenia rozegrały się 4 stycznia. Małżeństwo z Żywca odpoczywało razem z 9-miesięczną córeczką Darią w Białce Tatrzańskiej. Wieczorem dziecko dostało wysokiej gorączki i trafiło do szpitala w Zakopanem. Po kilku godzinach lekarze zdiagnozowali sepsę. Zapadła decyzja o przewiezieniu Darii do szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu, ale na karetkę trzeba było czekać 55 minut.