Niespełna trzy kwadranse trwało kolejne - piąte w ostatnich trzech dniach - spotkanie ambasadorów NATO w Brukseli. Pomimo zaproponowania kompromisowych rozwiązań stanowisko Francji, Belgii i Niemiec pozostało nieugięte. Kraje te nie zgadzają się na rozpoczęcie przygotowań militarnych, które miałyby na celu obronę Turcji przed ewentualnym atakiem ze strony Iraku.

Wczoraj rano sekretarz generalny NATO George Robertson przedstawił ugodowy plan, który miał na celu przełamanie impasu w sprawie wsparcia Turcji przez Sojusz w wypadku ataku na Bagdad.

Mówiło się m.in. o oddzieleniu kwestii obrony Ankary i rozmieszczania tam rakiet Patriot, samolotów typu AWACS, wojsk obrony chemicznej i biologicznej od wojny w Iraku. Robertson zaproponował też takie sformułowanie zobowiązania do pomocy Ankarze, aby było jasne, że wsparcie będzie udzielone w momencie, gdy rzeczywiście powstanie jakieś zagrożenie.

Ale oprócz szukania kompromisów, członkowie NATO naciskają na przedstawicieli Paryża, Berlina i Brukseli. Padają bardzo ostre słowa. Coraz częściej więc mówi się, że Niemcy w końcu zmiękną, potem wycofa się Belgia, natomiast Francję trzeba będzie obejść (Francja tak naprawdę jest tylko w politycznej część paktu, więc w sprawach wojskowych można jej sprzeciw obejść).

Wczorajsze rozmowy, choć nie przyniosły żadnych przełomów, trwały dłużej niż wtorkowe, które zakończyło się już po kwadransie. Wczoraj dyplomaci rozmawiali blisko 40 min. Kolejne posiedzenie odbędzie się dziś rano.

BRAK POROZUMIENIA CZŁONKÓW NATO W SPRAWIE IRAKU. KOMENTARZE AMERYKAŃSKIEJ PRASY

07:00