Podczas dzisiejszego przesłuchania b. premiera Leszka Millera, w Sejmie pojawili się oficerowie ABW w celu przesłuchania pracowników sekretariatu komisji. Chodzi o śledztwo ws. wycieku tajnych dokumentów do prasy.

ABW utrzymuje, że za przecieki odpowiedzialni są członkowie komisji z partii prawicowych. Nie wiadomo jednak czy ABW ma w ogóle prawo do przesłuchiwania osób pracujących dla komisji śledczej na terenie Sejmu. Być może zgodę na to dał eseldowski marszałek Józef Oleksy, który mógł wczoraj gościć szefa ABW, Andrzeja Barcikowskiego. Marszałka nie można było o to dziś zapytać; jest w rozjazdach.

Wicemarszałek Sejmu Donald Tusk o wszystkim dowiedział się od dziennikarzy i to co się stało uważa, za co najmniej naruszenie dobrych obyczajów: I chyba jej efektem ubocznym ma być także ograniczenie możliwości prac komisji.

To niespodziewane najście oficerów ABW oburzyło komisję: Mamy do czynienia z rzeczywistym przesileniem. Albo siły policyjne dawnego układu postkomunistycznego zgniotą komisję, albo komisja będzie mogła dalej pracować żeby dojść do prawdy.

Teraz komisja będzie się domagać wyjaśnień od Oleksego. Ciekawostką jest to, że po zakończeniu akcji niektórzy z członków komisji dostali od szefa ABW sms-a z przeprosinami brzmiącego: Czynności funkcjonariuszy ABW w czasie przesłuchania byłego premiera to niezamierzona niezręczność. Uczyniłem stosowany wytyk. Pozdrawiam. Andrzej Barcikowski.