Alarm gazowy w Polsce może potrwać jeszcze co najmniej kilkanaście dni. W tej chwili największym problemem są wciąż niższe niż zakontraktowano, dostawy gazu ze wschodu przez Ukrainę.

Wygląda na to, że szczyt zużycia dobowego już za nami. Nie można jednak zapominać, że rząd ograniczył dostawy do zakładów przemysłowych, które pobierają najwięcej gazu.

Wciąż jednak mamy w kraju deficyt tego paliwa. Brakuje około 7 procent. Najgorsza sprawą są niższe dostawy ze wschodu: Nawet jeżeli założymy, że bardzo szybko nastąpi powrót do wartości kontraktowych, to na pewno pewien okres czasu będzie potrzebny, żeby odbudować ciśnienie w sieci ilości gazu w zbiornikach. Dopiero wtedy będziemy mogli zdjąć ograniczenia - mówi prezes GazSystemu Andrzej Osiadacz.

Jego zdaniem ten proces może potrwać od tygodnia do dwóch. W piątek zanotowano już nieznaczny wzrost dostaw gazu na przejściu polsko-ukraińskim.