Wielodniowe przebywanie na trawniku przed kancelarią premiera może być niebezpieczne dla zdrowia – uznał wojewoda mazowiecki i wysłał do miasteczka namiotowego sanepid. Jak się dowiedzieliśmy, wojewoda najbardziej obawia się mikrobów.

Kontrola sanepidu ma wykazać, czy warunki w miasteczku namiotowym „nie urągają zasadom higieny”. W trosce o pielęgniarki.

Na jego terenie są umiejscowione ubikacje, są tam też przygotowywane posiłki. Może to jakoś wpłynąć na zdrowie uczestników. Chcę po prostu dmuchać na zimne - mówił Grzegorz Ćwiek z urzędu wojewódzkiego.

Urzędnicy kontrolują też Ratusz. Służby wojewody sprawdzają, jak doszło do wydania zgody na pielęgniarski protest przed kancelarią. Jeśli potwierdzi się, że przez pierwsze trzy dni namioty stały nielegalnie, wojewoda mazowiecki zaskarży do prokuratury władze miasta.

Zgodnie z prawem manifestację trzeba zarejestrować trzy dni przed protestem, a wojewoda przypuszcza, że zawiadomienie wpłynęło, kiedy miasteczko już stało. Dlatego - według wojewody - prezydent Hanna Gronkiewicz-Walz powinna była zdecydować nie tylko o usunięciu pielęgniarek z ulicy, ale i o likwidacji miasteczka.

Jest to raczej szukanie spiskowców i wichrzycieli a nie chęć realnego sprawdzania stanu faktycznego. Staramy się raczej ułatwiać takie działania konstytucyjnie uprawnione, jak choćby prawo do manifestowania, a nie utrudniać je - mówi RMF FM Tomasz Andryszczyk z biura prezydenta Warszawy. Miasto wydało zgodę na manifestację na razie do 15 lipca.