Minister zdrowia będzie dziś rozmawiał z premierem o podwyżkach dla służby zdrowia. Zbigniew Religa ma nadzieję, że dojdzie do porozumienia i pielęgniarki zakończą protest przed Kancelarią Premiera.

Pielęgniarki odpowiadają, że warunkiem zlikwidowania "białego miasteczka" będzie gwarancja podwyżek jeszcze w tym roku. Do tej pory żądały podwyżki w czwartym kwartale tego roku w wysokość 1000 złotych brutto. Są jednak w stanie negocjować ewentualne inne propozycje, które jak mają nadzieję, przedstawi im rząd. Będzie to zależało od tej kwoty i będzie to zależało od negocjacji. Oczywiście, że będziemy wtedy dyskutować i od tego właśnie może być uzależnione rozwiązanie „białego miasteczka” - powiedziała szefowa pielęgniarek Dorota Gardias.

Podwyżki jeszcze w tym roku mogliby dostać lekarze i pielęgniarki zatrudnieni w placówkach, którym uda się wynegocjować wyższy kontrakt z NFZ. 40 procent tych dodatkowych pieniędzy miałoby być przeznaczonych na podwyżki. Kto i ile by dostał, zależałoby od dyrektorów.

Chodzi o to, aby nie tworzyć nowej ustawy 203, kiedy obiecywano coś pracownikom a nie dano na to pieniędzy. Tutaj w tym rozwiązaniu pieniądz jest zagwarantowany, czyli musi być zwiększony kontrakt i od tego zwiększonego kontraktu jakaś część jest przeznaczana na płace - zapewnia szef NFZ Andrzej Sośnierz, wyrażając nadzieję, że dyrektorzy podzieliliby równo pieniądze na podwyżki.

W projekcie ustawy nie ma jednak gwarancji, na jak duże podwyżki mogą liczyć pracownicy szpitali i czy otrzymają je wszyscy, czy tylko wybrani. Decyzja komu przyznać dodatkowe pieniądze, a komu nie, zależeć będzie od dyrektora placówki.