Kilka tysięcy osób manifestowało w małopolskich Brzeszczach w obronie tamtejszej kopalni. Związkowcy, pracownicy i mieszkańcy boją się, że zakład zostanie zlikwidowany. Protest w pewnym momencie wymknął się spod kontroli. By uspokoić agresywnych demonstrantów, policja musiała użyć pałek i gazu. Zatrzymano sześć osób.

Kompania Węglowa zapowiedziała restrukturyzację zakładu, w którym zatrudnionych jest trzy tysiące osób. Tłumaczy, że powodem restrukturyzacji kopalni są jej złe wyniki. Wiadomo już, że część górników zostanie przeniesiona do innych kopalń i to właśnie im się nie podoba.

W manifestacji oprócz górników z Brzeszcz i mieszkańców miasta uczestniczyli także górnicy z pozostałych kopalń Kompanii i innych spółek węglowych - w sumie kilka tysięcy osób. W południe wyruszyli sprzed hali sportowej w Brzeszczach, skąd ulicami Kościuszki i Kościelną przeszli przed siedzibę urzędu gminy. Władzom miasta wręczyli petycję z żądaniem dymisji pani burmistrz i Rady Miasta.

W pewnym momencie manifestacja wymknęła się spod kontroli. Policja musiała bronić wejścia do urzędu gminy przed grupami protestujących, którzy kilkukrotnie siłą próbowali wtargnąć do budynku. Obrzucili go petardami i jajkami. Sytuacja uspokoiła się dopiero po interwencji policjantów, którzy użyli pałek i gazu.

Już kilka tygodni temu o kopalni Brzeszcze było głośno w związku z protestami związkowców i okolicznych mieszkańców przeciwko przebiegowi ok. 40-kilometrowego odcinka drogi ekspresowej S1 z Bielska-Białej do Mysłowic przez tereny górnicze. List protestacyjny w tej sprawie trafił do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Związkowcy uważają, że taka lokalizacja drogi uniemożliwi wydobycie blisko 15 mln ton węgla i przyczyni się do likwidacji zakładu. Obecnie jego żywotność szacuje się na ok. 33 lata.

(bs, joa)