Mahmud Abbas jest zdecydowanym, choć jeszcze nieoficjalnym, zwycięzcą wyborów prezydenckich w Autonomii Palestyńskiej. Według sondaży, Abbas zdobył 3 razy więcej głosów niż jego największy rywal - Mustafa Barghuti.

Oficjalne wyniki wyborów mają być podane jutro w południe. Wbrew początkowym obawom głosowanie przebiegło w spokojnej atmosferze. Izrael wycofał swoje oddziały z palestyńskich miast na Zachodnim Brzegu, co umożliwiło swobodny dostęp do lokali wyborczych.

Wiadomo już, że Mahmud Abbas zdołał porozumieć się zawczasu z Hamasem, który obiecał nie zakłócać głosowania. Według brytyjskiej gazety \"Observer\", Hamas zmienia swoją strategię. Po latach walki zbrojnej, zamierza skoncentrować się na polityce. W zamian za zawieszenie broni, ma zamiar zabiegać o gwarancje, że przywódcy organizacji nie będą ścigani przez Izrael.

Sprzed wyborczych zapowiedzi szefa Organizacji Wyzwolenia Palestyny, Mahmuda Abbasa, wynika, że zamierza on zakończyć palestyńskie powstanie przeciwko Izraelowi i wznowić rozmowy pokojowe. Posłuchaj relacji naszego korespondenta Elego Barbura:

Jesteśmy świadkami postępów demokracji, demokracja ma się dobrze. Jeśli te wybory dowodzą czegokolwiek, to właśnie tego, że naród palestyński dorósł do procesów demokratycznych i umie w nich uczestniczyć - mówił Abbas.

Przełomowych zmian w stosunkach palestyńsko - izraelskich po wyborach zapewne jednak nie będzie. Izrael zacznie wprawdzie rozmawiać z nowym prezydentem, ale proces pokojowy nie musi wcale ruszyć do przodu. Posłuchaj:

Nad przebiegiem wyborów w Autonomii Palestyńskiej czuwało ośmiuset międzynarodowych obserwatorów. Na ich czele stali były prezydent USA Jimmy Carter i były premier Francji Michel Rocard.

Carter najwięcej uwagi poświęcał sytuacji w Jerozolimie Wschodniej, gdzie niemal non-stop, także i dzisiaj, nadawane były przez głośniki przemówienia Abbasa. Jeśli uda się zapewnić spokój w czasie wyborów, ułatwi to też potem wysiłki zmierzające do wznowienia negocjacji – mówił były amerykański prezydent.