​Jest śledztwo w sprawie użycia przez policjanta gazu łzawiącego wobec posłanki Lewicy Magdaleny Biejat - dowiedział się reporter RMF FM. Postępowanie w sprawie incydentu z demonstracji w Warszawie wszczęto po ponad pół roku od zdarzenia.

Bardzo długo to trwało - mówi Magdalena Biejat po tym, jak otrzymała z prokuratury zawiadomienie o wszczęciu tego śledztwa. Jak powiedziała RMF FM, bardzo się cieszy, że w końcu sprawa będzie wyjaśniana.

Zaznaczyła, że postępowanie ma dla niej charakter symboliczny, bo nie chodzi tylko o nią.

Mam nadzieję, że wszystkie osoby przekraczające swe uprawnienia i stosujące przemoc wobec protestujących zostaną pociągnięte do odpowiedzialności - powiedziała posłanka. 

"Próbowałam przeprowadzić interwencję poselską"

18 listopada podczas protestów Strajku Kobiet posłanka Magdalena Biejat została spryskana gazem podczas próby interwencji poselskiej. 

To, co trzymam na nagraniu, to jest moja legitymacja poselska, bo próbuję w tym momencie przeprowadzić interwencję poselską i wezwać policję do tego, żeby przestała używać przemocy wobec pokojowo demonstrujących osób, żeby przestała bić je pałkami i lać gazem na oślep po oczach i wylegitymowała się - mówiła Biejat w listopadzie 2020 r., odnosząc się do nagrania dokumentującego incydent. 

W tym momencie, kiedy starałam się tę interwencję przeprowadzić, jeden z nieoznakowanych policjantów, policjantów w cywilu, strzelił mi gazem w oczy, po czym ukrył się za szpalerem umundurowanych już policjantów - tłumaczyła. 

Według ustaleń RMF FM, w policyjnej akcji 18 listopada brało udział około 3,5 tysiąca funkcjonariuszy, co może oznaczać, że jeden funkcjonariusz przypadał na maksymalnie trzech manifestantów. 

Funkcjonariusz BOA miał użyć gazu

Jak ujawniło RMF FM, mężczyzna, który użył gazu wobec posłanki, to nieumundurowany funkcjonariusz pododdziału Biura Operacji Antyterrorystycznych. Jego tożsamość śledczy ustalili po blisko półrocznej kontroli.

Według naszych informacji, podczas kontroli policyjni antyterroryści, którzy byli na demonstracji, twierdzili, że nie rozpoznają człowieka z miotaczem gazu zarejestrowanego na filmie dostępnym w sieci. Mężczyzna miał na twarzy maseczkę.

Ostatnio zdecydowano o uprzedzeniu funkcjonariuszy o odpowiedzialności za mówienie nieprawdy i dopiero wtedy rozpoznali swego kolegę. W tej sytuacji zasadne jest pytanie, czy i oni nie powinni mieć postępowań dyscyplinarnych za złamanie zasad etyki.

Podczas listopadowych protestów przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, zaostrzającej już restrykcyjne prawo aborcyjne w Polsce, gazem spryskana została także posłanka Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

Opracowanie: