Lekarz prowadzący 39-letniego pacjenta, który zmarł 18 marca w Sosnowieckim Szpitalu Miejskim po wielogodzinnym pobycie na izbie przyjęć, został odsunięty od obowiązków. Jak zapowiedział prezes placówki, Dariusz Składowski „Nie będzie pełnił swoich obowiązków do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy”.

W opublikowanym w poniedziałek na stronie szpitala oświadczeniu prezes placówki Dariusz Skłodowski zadeklarował współpracę i pełną otwartość wobec wszystkich służb zajmującymi się wyjaśnieniem sprawy: prokuratury, policji oraz Biura Rzecznika Praw Pacjenta, który rozpoczął kontrolę w poniedziałek. W szpitalu pracuje także komisja ds. zdarzeń niepożądanych.

Do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy lekarz prowadzący tego pacjenta, nie pełni swoich obowiązków - oświadczył prezes. Raz jeszcze chcę podkreślić, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla sytuacji, która zdarzyła się w szpitalu, a rodzinie pacjenta przekazuję szczere wyrazy współczucia i żalu - dodał.

Prezes Skłodowski zapewnił, że każdy potrzebujący pomocy na izbie przyjęć szpitala w Sosnowcu ją otrzyma oraz że priorytetem jest wyjaśnienie tego zdarzenia i wyciągnięcie z niego wszystkich odpowiednich wniosków i konsekwencji.

Zgodnie z ubiegłotygodniową zapowiedzią prezes przekazał też informacje na temat świadczeń udzielonych feralnego dnia 39-latkowi. Zastrzegł jednocześnie, że szpital jest zobowiązany do przestrzegania prawa pacjenta do tajemnicy informacji z nim związanych, przez co nie może przekazać opinii publicznej szczegółów dotyczących zdrowia i leczenia danego pacjenta.

Przebieg pobytu 39-latka w izbie przyjęć - według informacji szpitala - wyglądał następująco: został zarejestrowany o godz. 10.33, o 10.45 zlecono badanie z zakresu diagnostyki obrazowej, którego wynik był gotowy o 12.21. Kilka minut później zlecono konsultację lekarską, a potem ponownie diagnostykę obrazową. Wyniki były gotowe ok godz. 14.15. Godzinę później zlecono badanie laboratoryjne, którego wynik był gotowy 40 minut później, po kolejnych 40 minutach odbyła się konsultacja lekarska, a potem zlecono kolejną, zakończoną o 17.52. Potem znów zlecono konsultację lekarską i kolejne badania laboratoryjne i obrazowe. Między godziną 19.26 a 22.05 miała miejsce - jak informuje szpital - "kontynuacja procedur diagnostyczno-leczniczych". Ok. godz. 22 pacjent zmarł.

Prezes Skłodowski zaapelował też do osób, mogących posiadać jeszcze jakieś informacje w tej sprawie, o przekazanie ich dyrekcji szpitala. Nie spoczniemy dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, a wobec osób winnych tego zdarzenia - nie zostaną wyciągnięte konsekwencje. Podejmiemy też działania, które - mam nadzieję - pozwolą odbudować państwa zaufanie. Zweryfikujemy lub wprowadzimy nowe zasady, które to zapewnią i nie pozwolą, by podobna sytuacja kiedykolwiek się powtórzyła - zapewnił.

Sprawę śmierci 39-letniego Krzysztofa nagłośnili w mediach społecznościowych jego bliscy. Jak relacjonowała na Facebooku szwagierka zmarłego Anna Siwecka, mężczyzna miał opuchniętą i siną nogę od kolana w dół. Został skierowany do szpitala przy ul. Zegadłowicza w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego, który uznał, że wszystko wskazuje na zator zagrażający życiu. Według kobiety personel szpitala długo nie reagował właściwie na cierpienie pacjenta, którego stan się pogarszał, ani na skargi jego najbliższych. Proszeni o pomoc lekarze mieli ograniczać się jedynie do zdawkowych pytań. Profesjonalną pomoc mężczyzna miał otrzymać po upływie około dziewięciu godzin, kiedy już konał. Mężczyzna miał być kilkakrotnie reanimowany, jednak zmarł ok. godz. 22.

Śledztwo w tej sprawie, prowadzone początkowo przez Prokuraturę Rejonową Sosnowiec-Południe, przejęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Przeprowadzono już sekcję zwłok mężczyzny, ale nie ma jeszcze pisemnej opinii na ten temat. Podczas sekcji zdecydowano o przeprowadzeniu dodatkowych badań histopatologicznych i toksykologicznych. Prokurator przesłuchał pierwszych świadków - członków rodziny i przedstawiciela szpitala. Zabezpieczono też dokumentację medyczną i monitoring izby przyjęć.

Kontrolę w sosnowieckim szpitalu prowadzi też śląski oddział NFZ i Rzecznik Praw Pacjenta. W piątek placówkę wizytował wiceminister zdrowia Krzysztof Król. Szpital jest bezpieczny; personel tutaj pracujący jest wysokiej jakości. Natomiast całość tego musi być udokumentowana w takiej formule, aby taka sytuacja nie miała miejsca nigdy więcej - powiedział dziennikarzom.