Krakowski sąd zdecyduje o warunkowym umorzeniu postępowania w sprawie śmierć klaczy dorożkarskiej. Z wnioskiem takim wystąpił właściciel konia a poparła go prokuratura.

Pod koniec kwietnia zmęczone upałem zwierzę straciło na ulicy przytomność po całym dniu pracy. Dzień później padło. Prokuratura z jednej strony postawiła Józefowi W. zarzut znęcania się nad koniem, z drugiej poparła wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Od prokuratorów reporter RMF FM usłyszał, że mężczyzna przyznał się winy i stwierdził, że za długo trzymał konia w ponad 40 stopniowym słońcu.

Zdaniem śledczych dorożkarz, który od ponad 50 lat pracuje i zajmuje się zwierzętami osobiście ucierpiał z powodu straty klaczy. Na jego korzyść działa także fakt, że nie był karany, a koń padł nie z powodu udaru słonecznego tylko wrodzonej wady serca. Jeśli sąd przychyli się do wnioski oskarżonego i prokuratury Józef W. wpłaci tylko tysiąc złotych na cele społeczne. 

Prokuratorzy ustalili, że koń pracował 6 godzin, gdy termometry w cieniu wskazywały 28 stopni. Temperatura w słońcu wynosiła jednak 40 a przy asfalcie nawet 60 stopni.

Po południu dorożkarz postanowił wrócić do domu, jednak koń nie wytrzymał wysokiej temperatury i przewrócił się przy ulicy Powstańców. Trzeba go było reanimować. O zwierzęciu leżącym na jezdni i o bijącym go batem woźnicy zawiadomili policję kierowcy. Akcja ratunkowa trwała ponad pięć godzin. Weterynarz musiał podpiąć zwierzęciu kroplówkę, a strażacy cały czas polewali konia zimną wodą. Później specjalnym podnośnikiem postawiono go na nogi. W ten sposób zmęczone i osłabione zwierzę udało się odprowadzić do stajni. Ostatecznie jednak nie przeżyło.