Skandal korupcyjny w Komisji Europejskiej. Brytyjska gazeta „Financial Times” oskarżyła szefa KE Romana Prodiego i kilka innych osób o zlekceważenie doniesień o korupcji i defraudacji w podlegającym im biurze Eurostatu. Rzecznik KE gwałtownie zaprzecza tym rewelacjom.

Bzdura. To skandaliczny artykuł - mówił o brytyjskiej publikacji rzecznik Komisji Europejskiej. Tymczasem okazuje się, że niektórzy komisarze o nieprawidłowościach w Eurostacie, zajmującym się publikacją europejskich statystyk, wiedzieli już od ponad 3 lat.

Komisarz odpowiedzialna za sprawy budżetu przyznała, że jej departament otrzymał w 2000 roku ostrzegawcze raporty o defraudacji w Eurostacie. Jednak ona sama – jak zapewniła - dowiedziała się o tym dopiero w poprzednim miesiącu.

Przypomnijmy, że podobny skandal wstrząsnął już KE 4 lata temu. Wówczas francuska pani komisarz, była pani premier Edith Cresson zatrudniała na stanowisku konsultanta do spraw AIDS swojego dentystę, który był także jej kochankiem. Prasa donosiła wtedy o korupcji i niegospodarności w podległym jej departamencie. Potwierdziła to później specjalna komisja niezależnych ekspertów. Po tym skandalu ekipa Jacques Santer musiała podać się do dymisji.

To, co teraz wyjątkowo oburza, to fakt, że Prodi obejmując stanowisko po Santerze zapowiedział „zero tolerancji” dla korupcji w europejskiej administracji. Posłuchaj relacji brukselskiej korespondentki RMF Katarzyny Szymańskiej-Borginon:

15:50