Uniewinniony przez sąd pierwszej instancji kierowca sfilmowany przez policyjny wideorejestrator poczeka na ostateczny wyrok. Sąd Okręgowy w Lublinie nie rozpoznał dziś apelacji, którą złożyła policja. Powołał za to kolejnego biegłego. Precedensu więc na razie nie będzie.

Sąd w listopadzie 2017 roku uniewinnił kierowcę, który miał jechać o 43 km/h za szybko, uznając, że urządzenie pomiarowe zmierzyło prędkość radiowozu a nie samochodu. Biegli z Politechniki Lubelskiej ocenili, że można mieć zastrzeżenia co do wiarygodności wykonanego badania, oceny realnej prędkości.

Sąd Rejonowy Lublin-Zachód stwierdził w uzasadnieniu, że "przeczucie funkcjonariusza policji o tym, iż kierujący przekracza dozwoloną prędkość nie wystarczy w sytuacji, gdy państwo, które reprezentuje, nie jest w stanie wyposażyć go w adekwatne dla potrzeb i możliwości technicznych XXI wieku urządzenie, które ustali i zabezpieczy dowód przekroczenia prędkości w sposób, który nie będzie budził wątpliwości".

W praktyce oznaczało to, że sąd wydanym wyrokiem podważył wiarygodność policyjnych wideorejestratorów, co było precedensem. Urządzenia de facto podają prędkość radiowozu a ocena odległości między wideorejstratorem a filmowanym pojazdem odbywa się  przy przysłowiowe "oko".

Komenda Miejska Policji w Lublinie odwołała się od tego wyroku. Dzisiaj Sąd Okręgowy, do którego trafiła apelacja nie wydał orzeczenia. Powołany został inny biegły, który ma przeanalizować zapis wideo z wideorejestratora i określić z jaką prędkością poruszał się kierowca. Opinia biegłego ma być gotowa na kolejną rozprawę, która odbędzie się 5 kwietnia.

(j.)