Zdaniem Palestyńczyków, spotkanie z dowódcami armii i służb bezpieczeństwa Izraela zakończyło się niepowodzeniem, bo Państwo Żydowskie nie zgodziło się na zniesienie blokady terytoriów Autonomii i nie przestało atakować ludności cywilnej.

Ta porażka to niezbyt dobry znak dla maratonu negocjacyjnego, który za kilka godzin ma się rozpocząć w egipskim kurorcie Taba. Rozmowy mogą potrwać nawet 10 dni, a ich głównym celem jest oczywiście osiągnięcie porozumienia pokojowego. Tylko w ten sposób izraelska Partia Pracy, ugrupowanie z którego wywodzi się Ehud Barak, może utrzymać się u władzy. 6 lutego w Izraelu odbędą się przedterminowe wybory na nowego szefa rządu, a we wszystkich sondażach przedwyborczych zdecydowaną przewagę ma kandydat prawicy - Ariel Szaron, który jest przeciwny porozumieniom z Palestyńczykami. "Obie strony wstępnie zaakceptowały pokojowy plan Clintona, obie strony wierzą, że w najbliższych dniach uda się pokonać dzielącą nas przepaść - powiedział izraelski minister sprawiedliwości - Yossi Beilin. Tymczasem Szaron zapowiada, że jeśli zostanie premierem, to anuluje wszystkie ustalenia zawarte z Palestyńczykami i będzie prowadził twardą politykę wobec Autonomii. Na przykład nie zamierza już przekazywać Palestyńczykom więcej ziem okupowanych. Z państw arabskich dobiegają głosy, że wybranie Ariela Szarona będzie oznaczać początek wojny na Bliskim Wschodzie.

18:40