Ministerstwo Zdrowia przesuwa termin, gdy lekarze sprawdzą w aplikacji, których leków nie ma w pobliskich aptekach. Taką nowość w połowie października zapowiedział wiceminister Maciej Miłkowski.

Informatyzacja w systemie ochrony zdrowia idzie cały czas do przodu. Chcemy przekazywać lekarzom informacje o dostępności produktów, nadajemy temu priorytet - mówił w połowie października ubiegłego roku wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski.

Teraz resort daje sobie jeszcze prawie sześć miesięcy na realizację tego projektu. 

Rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz tłumaczy, że tyle czasu zajmuje połączenie informacji z wszystkich aptek, mimo że podobną usługę oferuje już część komercyjnych portali. 

Portal komercyjny prowadzi rozeznanie w dwóch i pół tysiącach aptek na ponad dwanaście tysięcy. Natomiast systemy informatyczne monitorują cały rynek apteczny. W tej chwili wymieniamy się plikami z Naczelną Radą Aptekarską i Naczelną Radą Lekarską. Do połowy tego roku pojawi się aplikacja - podkreśla rzecznik resortu zdrowia.  

Do czasu zanim pojawi się aplikacja, lekarze mają dostawać listę brakujących leków aktualizowaną co dwa tygodnie. Tymczasem im nowsze są informacje, tym lepiej, bo tym mniejsze jest ryzyko, że pacjent będzie musiał krążyć między aptekami szukając potrzebnego leku. Na liście są też przewidywania, kiedy dostępność konkretnego preparatu może się pojawić.

Na ostatniej liście brakujących leków wysłanej do lekarzy i farmaceutów przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny 30 grudnia były 63 pozycje. To głównie leki przeciwmigrenowe, przeciwpadaczkowe, a także coraz częściej antybiotyki, leki przeciwzapalne i leki przeciwwirusowe, które są potrzebne w sezonie infekcyjnym.