W powietrzu odprowadzanym z podziemnych wyrobisk na powierzchnię szybem kopalni Murcki-Staszic mogła znaleźć się tzw. bańka metanowa, czyli lokalne, wybuchowe stężenie tego gazu – wskazują eksperci, wyjaśniający przyczyny środowego wybuchu w szybie. Chcą ustalić, co zainicjowało wybuch. W wypadku zginął 49-letni górnik, w chwili wybuchu znajdujący się ponad 400 metrów pod ziemią. Potężna eksplozja zniszczyła dach budynku nadszybia; szkody wyrządzone w szybie oraz podziemnych wyrobiskach będą dopiero oceniane.

Okoliczności wypadku ustalają kopalniane służby oraz przedstawiciele nadzoru górniczego. Początkowo podejrzewano, że wybuchł metan odprowadzany rurociągiem do stacji odmetanowania, np. w wyniku rozszczelnienia instalacji.

Wszystko wskazuje jednak na to, że wybuch nastąpił nie w rurociągu, ale bezpośrednio w szybie, którym odprowadzane jest powietrze z wyrobisk należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Murcki-Staszic oraz kopalni Boże Dary, wchodzącej obecnie w skład Spółki Restrukturyzacji Kopalń.

Wraz z powietrzem drogą wentylacyjną na powierzchnię odprowadzany jest również metan, który powinien być rozrzedzony na tyle, by nie groziło to wybuchem. W tym przypadku podejrzewamy wytworzenie się tzw. bańki metanowej; to znaczy, że lokalnie wystąpiło wybuchowe stężenie gazu - wyjaśniła rzeczniczka WUG Jolanta Talarczyk.

Metan tworzy z powietrzem wybuchową mieszaninę, jednak wybucha jedynie wtedy, gdy stężenie tego gazu w powietrzu jest w granicach od 5 do 15 proc. Także wówczas wybuch nie następuje samoczynnie, ale musi być zainicjowany, np. iskrą z jakiegoś urządzenia lub inną przyczyną. Stąd kategoryczny zakaz palenia papierosów przez górników w kopalniach metanowych.

W rejonie szybu Zygmunt, gdzie doszło do wybuchu, obowiązuje czwarty, najwyższy stopień zagrożenia metanowego. 

(j.)