Senat przyjął nowelizację ustawy refundacyjnej znoszącą kary dla lekarzy. W dokumencie pozostają natomiast przepisy mówiące o karach dla farmaceutów za realizację źle wypisanych recept. Według założeń resortu zdrowia, kary dla aptekarzy mają… dyscyplinować medyków.

Jak twierdzi w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Witkowicz wiceminister zdrowia Jakub Szulc, kary dla aptekarzy muszą zostać, bo musi istnieć jakiś mechanizm kontrolny - taki "bat" na lekarzy, by poprawnie, czytelnie i bez błędów formalnych wypisywali recepty. A aptekarze, którzy z własnej kieszeni zapłacą za recepty z błędami, mają być częścią tego systemu.

Jest też inny argument. Pacjent, który z racji tego, że lekarz w sposób niebyt dokładny czy kompletnie niedokładny wypisze receptę, raz czy drugi odbije się od drzwi, przypuszczalnie podejmie decyzję, że należy zmienić lekarza, u którego się leczy - mówi Szulc.

Wniosek: znowu to pacjent ma mieć kłopot i krążyć między okienkiem a gabinetem po to, by system funkcjonował, a urzędnicy mieli mniej pracy…

Aptekarze grożą zaostrzeniem protestu

Nadzieje na usunięcie z ustawy refundacyjnej zapisów o karach dla farmaceutów rozwiali w środę premier Donald Tusk i minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Według ich zapowiedzi, przepisy mają być łagodzone rozporządzeniami. Dla farmaceutów może to być jednak za mało. Tylko ustawa daje pewne gwarancje. Rozporządzenie nie jest w tym momencie bardzo satysfakcjonujące, chyba że pojawią się w nim zapisy, które autentycznie spowodują, że te kary, które mamy z tytułu źle wypisanych recept - więc za nie swoje błędy - będą zdjęte - mówił wcześniej naszej reporterce szef Naczelnej Rady Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz.

Dlatego nie jest wykluczone, że farmaceuci zdecydują się na zaostrzenie protestu. Na razie codziennie zamykają apteki na godzinę.