Jestem zaskoczony, zrobiło mi się przykro – powiedział naszemu reporterowi Pawłowi Balinowskiemu Jerzy Białobok, były dyrektor stadniny koni w Michałowie. W piątek został odwołany ze stanowiska razem z Markiem Trelą, szefem stadniny w Janowie Podlaskim. Obie placówki to światowej sławy ośrodki, zajmujące się hodowlą czystej krwi koni arabskich, ich odwołani szefowie są w środowisku hodowców uważani za wysokiej klasy profesjonalistów.

Jestem zaskoczony, zrobiło mi się przykro – powiedział naszemu reporterowi Pawłowi Balinowskiemu Jerzy Białobok, były dyrektor stadniny koni w Michałowie. W piątek został odwołany ze stanowiska razem z Markiem Trelą, szefem stadniny w Janowie Podlaskim. Obie placówki to światowej sławy ośrodki, zajmujące się hodowlą czystej krwi koni arabskich, ich odwołani szefowie są w środowisku hodowców uważani za wysokiej klasy profesjonalistów.
Szefowie stadnin koni w Michałowie i Janowie Podlaskim zostali odwołani ze swoich stanowisk. Na zdjęcie koń pochodzący ze stadniny w Janowie na aukcji /Krzysztof Kot /Archiwum RMF FM

Paweł Balinowski RMF FM: Czy wie pan, dlaczego odwołano pana ze stanowiska szefa stadniny w Michałowie? Zna pan powody?

Jerzy Białobok: Krótko mówiąc - powodów mi nie podano. Protokół nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników zawiera jedno zdanie, że z dniem 19 lutego została powzięta uchwała o odwołaniu mnie z funkcji prezesa stadniny koni w Michałowie.

Nie ma informacji, dlaczego?

Nie ma.

Absolutnie żadnej? Również słownie pan takiej informacji nie dostał?

Nikt ze mną nie rozmawiał, wymówienie zostało przywiezione przez urzędnika z Warszawy - i to wszystko.

Był pan zaskoczony?

Trudno w jakiś sposób nie być... jeżeli coś spada na pana jak grom z jasnego nieba. Byłem tym zaskoczony, zrobiło mi się przykro i smutno. Bo z drugiej strony pomyślałem sobie, że jeżeli pełniąca funkcję organu właścicielskiego nad stadniną koni Michałów Agencja Nieruchomości Rolnych, która wykonuje to na zlecenie Ministerstwa Rolnictwa, doszła do wniosku, że nie chce ze mną współpracować, to uważam, że po 39 latach można było mnie wezwać do Warszawy. I wtedy powiedzieć "proszę pana, nie chcemy, mamy swoje powody, dziękujemy panu". Właściciel może wszystko, więc spodziewałem się trochę innej formy. Tym byłem zaskoczony, bo z reguły sam przywiązuję dużą wagę do formy, jeśli chodzi o moich pracowników, o mojego poprzednika, dyrektora Jaworskiego, który będąc na emeryturze, wychodząc i patrząc na konie dożywał swoich szczęśliwych dni. Bo dla hodowcy koni jest rzeczą niezwykle ważną, jeżeli ma ciągle do czynienia z tym żywym organizmem, z którym pracował tyle lat i patrzył, jak on się zmienia. Także zrobiło mi się po prostu smutno i przykro.

Rozumiem, że ta wiadomość przyszła nagle? Wcześniej nie było żadnych przesłanek, informacji?

Nagle dostałem pismo, w tej samej godzinie zwolniono naszą koleżankę, która była inspektorem hodowli koni w Agencji Nieruchomości Rolnych. Ją zwolniono, wtedy wyjechały dwa samochody, jeden do Janowa, drugi do Michałowa i doręczono nam te zwolnienia... mnie akurat nie było wtedy na miejscu, więc w poniedziałek spotkałem się z nową panią prezes i przekazałem jej dalsze prowadzenie stadniny.

Będzie pan próbował się od tej decyzji odwołać...?

Zdawałem sobie sprawę, że jestem pracownikiem stadnin państwowych... na pewno chciałbym poznać te powody. One są dla mnie dosyć istotne, bo skoro one były aż tak ważne dla właściciela, że zdecydował się rozstać z nami w trybie natychmiastowym, to chciałbym wiedzieć, jakie one były. Wie pan, jak zwykle w życiu, zawsze jest powód faktyczny i powód domniemany.

Ten powód faktyczny, jaki jest pana zdaniem?

Ja nie chciałbym tego typu rzeczy komentować, ponieważ stadnina koni Michałów jest ciągle bliska mojemu sercu i była właściwie moim ukochanym dzieckiem. Ja jej dobrze życzę i nie chcę mówić tego, co mogłoby jej w jakiś sposób zaszkodzić.

(j.)