Ministerstwo Sprawiedliwości powołało zespół, który zajmie się zwiększeniem bezpieczeństwa pracowników ochrony zdrowia. O stworzenie takiego gremium od wielu miesięcy apelowała część środowiska medyków. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM Michał Dobrołowicz, zarządzenie w tej sprawie podpisał szef resortu sprawiedliwości Waldemar Żurek.
Do zespołu mają trafiać wszystkie zgłoszenia o przypadkach agresji w stosunku do medyków - także te, których nie obejmują policyjne statystyki. Poza lekarzami i pracownikami resortu sprawiedliwości w tym gremium mają się znaleźć przedstawiciele ratowników medycznych i fizjoterapeutów.
Potrzebne są słowa uznania dla ministra Żurka, który wysłuchał środowiska i zareagował, wydając takie zarządzenie - podkreślił w rozmowie z reporterem RMF FM Michałem Dobrołowiczem jeden z członków nowego zespołu, były prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, prof. Andrzej Matyja.
Zespół ma zająć się sprawami systemowych działań, mających na celu zwiększenie bezpieczeństwa osób wykonujących zawód medyczny. Chodzi nie tylko o zmiany w Kodeksie karnym, ale także we wszystkich innych obszarach. Chodzi o bezpieczeństwo ludzi, którzy niosą pomoc, ratują życie i zdrowie w różnych okolicznościach - przekazał RMF FM były szef NRL.
Jak dowiedział się reporter RMF FM, członkowie zespołu mają też przygotowywać materiały edukacyjne. Chodzi m.in. o podpowiedzi, jak zachowywać się, by nie zwiększać ryzyka agresywnych reakcji w szpitalu czy przychodni.
Jak ustalił nasz dziennikarz, nowy zespół zgłosi propozycje, by w ramach pilotażu w wybranych szpitalach pojawiły się bramki.
Chodzi o rozwiązanie stosowane np. w sądach, które pozwala na kontrolę, czy wchodzący wnoszą ze sobą jakieś niebezpieczne przedmioty.
Otwartość na taką zmianę zadeklarował w sierpniowej rozmowie z dziennikarzem RMF FM minister sprawiedliwości Waldemar Żurek.
Coraz częstsze ataki na ratowników medycznych i innych przedstawicieli ochrony zdrowia od miesięcy bulwersują Polaków. Niestety, zdarzyły się przypadki śmierci zaatakowanych medyków.
W styczniu w Siedlcach zabity został 64-letni ratownik medyczny. 59-latkowi, który śmiertelnie ranił go nożem, grozi dożywocie.
Wiadomo, że napastnik był pijany. Szczególnie bulwersujący jest fakt, że to właśnie jemu miał pomóc wezwany do jednego z bloków w Siedlcach ratownik.
W czasie imprezy mężczyzna źle się poczuł, przewracając się, uderzył głową w mebel. Sam zadzwonił na pogotowie ratunkowe, a następnie z niewyjaśnionych przyczyn zaatakował ratownika.
59-latek odpowie także za napaść na drugiego z ratowników.
Została przekroczona granica. Jako społeczeństwo i państwo powinniśmy powiedzieć stanowcze "nie" i bezwzględnie karać ludzi, którzy się w ten sposób zachowują - tak tragedię w Siedlcach komentował w RMF FM prof. Robert Gałązkowski. Wieloletni szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i ekspert do spraw ratownictwa medycznego podkreślił, że nie powinno być akceptacji dla tego typu czynów.
Mnie się to nie mieści w głowie, że ludzie, którzy jadą ratować ludzkie życie, giną podczas tych czynności. To jest przekroczenie wszelkich zasad. Żądam i oczekuję wzmocnienia kar za takie sytuacje. Proszę sobie wyobrazić, jak po tym zdarzeniu będą się czuli ratownicy medyczni w innych stacjach pogotowia ratunkowego, wyjeżdżając do zdarzeń. W każdym z nich będzie tkwiła niepewność, będzie tkwił lęk, czy nie zostanę zabity - powiedział.
47-letni lekarz Tomasz Solecki, ortopeda krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego, zginął 29 kwietnia. Do gabinetu, w którym badał pacjentkę, wtargnął mężczyzna i zaatakował medyka nożem. Lekarz - mimo wysiłków personelu medycznego - zmarł.
Napastnikiem okazał się 35-letni funkcjonariusz Służby Więziennej. Prokuratura przedstawiła mu zarzuty zabójstwa lekarza i usiłowania zabójstwa pielęgniarki. Został tymczasowo aresztowany.
W sierpniu rząd przyjął przepisy zaostrzające kary za ataki na przedstawicieli służb mundurowych, medyków oraz osoby ratujące życie, które nie są funkcjonariuszami publicznymi.
Zgodnie z nowymi przepisami, za atak na policjanta, strażaka, ratownika medycznego lub osobę ratującą innych (np. powstrzymującą napastnika, rozdzielającą bójkę, ratującą z pożaru), grozić będzie kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Co ważne, taką samą ochroną jak funkcjonariusze publiczni objęci zostaną także obywatele podejmujący interwencję.
Do tej pory kara za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego wynosiła do 3 lat, a za agresję wobec obywatela ratującego innych - do 2 lat więzienia.
Nowelizacja Kodeksu karnego to odpowiedź na postulaty środowiska medycznego i efekt współpracy między resortami. W ubiegłym roku zespoły ratownictwa medycznego interweniowały ponad 3,2 mln razy, a aż 3 tysiące razy same potrzebowały wsparcia po aktach przemocy. Kara za atak na pracownika ochrony zdrowia musi być surowa i nieuchronna - powiedziała minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda.


