Platformie Obywatelskiej przypadło 4,9 mln zł, zaś Sojusz Lewicy Demokratycznej zainkasował ponad 866 tys. zł. To finansowe frukta zawiązania Koalicji Europejskiej podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego z zeszłego roku - donosi Interia. PSL, Nowoczesna i Zieloni nie dostali ani grosza.

Koalicja Europejska została zawiązana w połowie lutego 2019 r. "Wywodzimy się z różnych środowisk politycznych, łączy nas jednak wiara, że polską racją stanu jest trwałe zakorzenienie naszej Ojczyzny w Europie (...). Wspólnie lepiej zadbamy o interesy Polek i Polaków w UE" - czytamy we wspólnej deklaracji koalicjantów.

I chociaż dokumenty podpisało pięć partii, tylko dwie podzieliły się później dotacją podmiotową. Chodzi o środki z budżetu państwa, które przysługują partiom i komitetom za zdobycie mandatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego nie wszystkie formacje, które tworzyły Koalicję Europejską, otrzymały pieniądze? Bo tak ustalili ich liderzy.

"Podział dotacji podmiotowej (...) nastąpi w ten sposób, że PO otrzyma 85 proc. dotacji, a SLD 15 proc. dotacji" - stanowi jeden z punktów umowy koalicyjnej, którą widziała Interia. Dziś wiadomo już, że z list Koalicji Europejskiej do Brukseli dostało się 22 polityków. Pięciu z SLD i trzech ludowców. Reszta to działacze PO. Janina Ochojska jest bezpartyjna, zaś Magdalena Adamowicz podaje się za "niezależną".  

Zdobycie mandatów oznacza wypłatę dotacji w łącznej wysokości ponad 5,7 mln zł. Sęk w tym, że mniejsi koalicjanci musieli obejść się smakiem.

Wnieśliśmy w tę kampanię wkład osobowy, a nie finansowy. Nie było nas stać na kampanię, choć takie były oczekiwania. W zasadzie nie partycypowaliśmy w kosztach, więc nie możemy teraz liczyć na benefity - tłumaczy Adam Jarubas, europoseł PSL i wiceprezes tej partii. Nie wszystkim się to podobało, ale się zgodziliśmy na taki podział. Nasi kandydaci finansowali swoje kampanie praktycznie z własnych środków - mówi nam inny ludowiec.

Mariusz Witczak, ówczesny skarbnik Platformy Obywatelskiej: Sprawa jest bardzo prosta. Taki zapis wynikał z finansowego zaangażowania poszczególnych podmiotów w kampanię wyborczą. Podmioty, które przekazały największe środki, mogły liczyć na dotację podmiotową.

"To brzmi nieprawdopodobnie"

Cieszę się, że dostaliśmy te pieniądze. A to, że w umowie nie uwzględniono pieniędzy dla PSL, brzmi nieprawdopodobnie - powiedział Interii Leszek Miller, europoseł i były szef SLD. Interesuje mnie moja partia, jej interes. Negocjowałem najlepiej, jak potrafiłem - usłyszeliśmy od Włodzimierza Czarzastego.

Zgodnie z Kodeksem wyborczym dotacja podmiotowa jest wypłacana w terminie do dziewięciu miesięcy od dnia wyborów. Pieniądze powinny więc wpłynąć na partyjne konta najpóźniej do końca lutego. SLD potwierdził Interii, że dostał już środki z tego tytułu. 

Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka