Kopalnia „Budryk” formalnie jest już w Jastrzębskiej Spółce Węglowej; zmiana została zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym. Strajkujący górnicy domagają się jednak odroczenia o rok faktycznego terminu wejścia kopalni do spółki.

Protestujący przyjęli propozycję mediatora Jerzego Markowskiego, który postulował, aby przez ten czas zrównać pensje górników z „Budryka” z tymi w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Zdaniem strajkujących to w tej chwili jedyna szansa zakończenia protestu.

Do rozwiązania tego problemu - jak powiedział reporterce RMF FM Jerzy Markowski - wystarczy dobra wola, notariusz i kilkadziesiąt minut. Walne Zgromadzenie, które podjęło uchwałę o włączeniu kopalni do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, może ją po prostu cofnąć.

Jest jednak inny problem. Pomysł mediatora nie podoba się dyrektorowi kopalni, który musiałby wnioskować o odroczenie, a tym samym przyznać się przed ministrem, że nie wszystko było dopięte na ostatni guzik. I dlatego dyrektor woli dać podwyżki, tyle tylko, że ich wysokość nie odpowiada górnikom. Protestujący żądają podwyżki o 12 złotych dziennie. Zarząd kopalni proponuje jedynie 5 złotych.

Dziś przed bramę kopalni znów przyszło kilkadziesiąt osób. Tak jest od trzech dni. W ten sposób rodziny wspierają strajkujących górników, którzy domagają się podwyżek. Jak usłyszała dziś reporterka RMF FM, Aneta Goduńska mimo tego, że wypłata, która jutro ma wpłynąć na konta będzie niemal symboliczna, bliscy górników zachęcają ich do dalszego protestu, aż do skutku:

Strajk trwa już 22 dzień, w tym piąty pod ziemią. Według związkowców, na dole protestuje już 400 górników. Pracownicy zakładu przebywają na dwóch poziomach – 700 i 1000 metrów. Od rana strony deklarują, że chcą rozmawiać, ale na deklaracjach się kończy.