Trzy razy w ciągu miesiąca płonął pawilon handlowy przy ulicy Wojska Polskiego w Inowrocławiu - informuje reporter RMF FM Tomasz Fenske. Ostatni raz w ten weekend. Do podpaleń dochodzi równo co tydzień. Informację dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.

Po trzecim podpaleniu nikt już nie mówi o przypadku. Sklepy płonęły w nocy dziesiątego, osiemnastego i teraz, dwudziestego szóstego, w sobotę - mówi jeden z mieszkańców. Diabli wiedzą, co się tu dzieje. Zawsze pali się jakiś sklep meblowy. I zawsze w jednym pawilonie, choć niedaleko również są sklepy tego typu. Meble się dobrze palą, ale ja bym nie umiał podpalić tak, żeby poszło wszystko z dymem - ocenia starszy mężczyzna. Bo jak? Zapałkę bym wrzucił? To musi być robota kogoś, kto się na tym zna.

Na tym etapie śledztwa prokuratura ani policja nie wykluczają żadnej wersji wydarzeń ani żadnego motywu. Może to być po prostu ktoś, kto lubi patrzeć, jak się pali - mówi zastępca prokuratora rejonowego inowrocławskiej prokuratury, Sławomir Głuszek. Na razie nic nie jest pewne. Rozmawiamy jednak o dwóch przypadkach, dokumentacji trzeciego jeszcze nie widziałem - zastrzega.

Najemcy lokali są załamani: w ich sklepach często nie ma prądu, nie działa kanalizacja, do tego każdej nocy liczą się z tym, że spłonie kolejny sklep. Towarzystwa ubezpieczeniowe nie chcą już nawet rozmawiać o ubezpieczeniu lokali, ryzyko kolejnego pożaru jest zbyt wysokie. Pracujemy tu jak na bombie - wyznaje mężczyzna, który na piętrze pawilonu handluje wyrobami papierniczymi. Nie muszą nawet mojego sklepu podpalać, wystarczy, że rozgrzane elementy wylecą wentylacją u mnie i wszystko pójdzie z dymem w mgnieniu oka.

W pawilonie przy ulicy Wojska Polskiego nikt nie wie, co się tak naprawdę dzieje. Spółdzielnia nie wie, policja nie wie... ale przecież to podpalenie. Podpalenie! Żadna instalacja, żadne porachunki - nie kryje emocji właścicielka jednego ze sklepów. Scenariusz jest zawsze ten sam, ktoś wybija szybę i podpala wnętrze.

Czy tak jest rzeczywiście śledczy na razie nie potwierdzają. Nie ma też pewności, czy za podpaleniami stoi jeden człowiek. Powołaliśmy biegłych z dziedziny pożarnictwa, są wykonywane różnego rodzaju ekspertyzy, które wykażą, czy sprawcą była jedna osoba, czy było ich kilka - wyjaśnia naczelnik wydziału prewencji inowrocławskiej policji, Krzysztof Polatowski. Niestety, sprawcy (czy sprawców) nie uchwycił miejski monitoring; kamera okazała się... nieczynna. Trwa analiza zapisu z kamery z jednego ze sklepów.