Gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r., nie przyznaje się do winy. Oskarżenia po 14 latach nadal nie rozumiem - dodał Kiszczak przed Sądem Okręgowym w Warszawie, gdzie dziś zaczął się trzeci już proces w jego sprawie.

Jego zdaniem oskarżenie spreparowano w celach politycznych. Akt oskarżenia wobec 81-letniego Kiszczaka mówi, że sprowadził on „powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi”, wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji. Przekazał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Na tej podstawie milicjanci 15 i 16 grudnia 1981 roku strzelali w kopalni „Manifest Lipcowy” i w „Wujku”.

Kiszczak twierdzi, że jest niewinny. Grozi mu od 2 do 10 lat więzienia. Górnicy ranni w czasie pacyfikacji liczą jednak, że wyrok będzie wysoki. Jeden z poszkodowanych, Czesław Kłosek, przyznaje, że podałby rękę Kiszczakowi, gdyby usłyszał jego przyznanie się do winy. Posłuchaj relacji Przemysława Marca: