Około 250 tys. ludzi przemaszerowało wczoraj ulicami Londynu, protestując przeciwko interwencji zbrojnej w Iraku. Demonstrację przygotowała brytyjska organizacja pacyfistyczna „Stop the War” wraz ze stowarzyszeniem muzułmanów mieszkających w Wielkiej Brytanii. Swój sprzeciw wobec ataku na Irak manifestowali także Włosi.

Demonstracja miała być sygnałem dla rządu Tony'ego Blaira, że Brytyjczycy nie chcą wojny z Irakiem. Sądzę, że te tłumy stanowią jasne przesłanie dla premiera, że Brytyjczycy nie chcą mieć nic wspólnego z bushowską wojną o ropę naftową - mówiła deputowana do brytyjskiej Izby Gmin Alice Mahon.

Muzułmanie, używając megafonów, oznajmiali swą pogardę dla amerykańskiego prezydenta. Brytyjscy pacyfiści zgodnie skandowali antywojenne hasła. Na wiecu zorganizowanym w Hyde Parku przemawiali, m.in. burmistrz Londynu Ken Livingstone, niektórzy posłowie do parlamentu oraz Amerykanin, Scott Ritter, były inspektor ONZ, który uważa, iż nie ma wystarczających dowodów na to, że Husajn posiada broń masowego rażenia.

Zdaniem obserwatorów dzisiejsza demonstracja była największą, jaką Londyn widział od 30 lat. Jej przesłanie było jednoznaczne: żądamy od światowych przywódców poszanowania międzynarodowego prawa; zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania nie mają prawa narzucać swej woli ani ONZ-owi, ani innym państwom.

Antywojenne demonstracje odbyły się również we Włoszech. W Rzymie przeciwko amerykańskim planom uderzenia na Irak manifestowało 100 tys. osób.

Foto: Archiwum RMF

06:00