Są pierwsze ofiary spotkania Kulczyk-Ałganow. Dwaj dziennikarze RMF, którzy dociekali, jakie są związki prezydenta z tą sprawą. Najpierw Kwaśniewski, słysząc pytania reporterów, obraził się, dziś stwierdził: nasza współpraca się skończyła.

Proszę was o konsekwencję, a nie opowiadanie, że stoicie przed cyrkiem prezydenckim, jak pan z RMF-u powiedział. I o to będę mieć żal, bo pan psuje polskie obyczaje - usłyszał dziś reporter RMF od prezydenta.

Ale najwidoczniej Aleksander Kwaśniewski RMF-u słuchał nie dość uważnie. Tomasz Skory, kończąc kilka dni temu swoją relację, użył bowiem innych słów:

Ale Kwaśniewski nie potraktował tego ani jako żartu, ani tym bardziej jako pomyłki. Stwierdził bowiem: Z panem nasza współpraca się skończyła.

Radio RMF będzie jednak bardziej wyrozumiałe i potraktuje to jako prezydencką pomyłkę. Bo przecież to niemożliwe, by głowa państwa nie chciała mówić do milionów słuchaczy RMF FM.

Przyznać jednak trzeba, że dociekliwość reporterów RMF można uznać za „szczególne udręczenie” prezydenta Kwaśniewskiego. Jan Mikruta pytał na jednej z konferencji, czy prezydent udzielał jakichkolwiek pełnomocnictw Janowi Kulczykowi. Wtedy głowa państwa była obrażona:

Ale to przecież nie jest obrażanie, to dociekliwość! Problem w tym, że prezydent odpowiada na coraz mniej pytań, twierdząc, że wszystko wokół to zmowa dziennikarska:

I to na pewno ta zmowa doprowadziła do spotkania Kulczyk-Ałganow...