Nie doszło do pobicia profesora Jana Malickiego - uznała prokuratura i umorzyła śledztwo w tej sprawie - dowiedział się reporter RMF FM. Chodzi o incydent z 19 grudnia zeszłego roku z Parku Kazimierzowskiego w Warszawie, po którym szef Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego z raną głowy trafił do szpitala. Pojawiały się sugestie, że naukowiec stał się ofiarą napadu w związku ze swą działalnością na rzecz represjonowanych na Białorusi.

Według śledczych prof. Jan Malicki miał się potknąć na chodniku, bądź na schodach. Upadając, uderzył się w głowę. 

To mogło skutkować utratą pamięci. 

On sam wcześniej twierdził, że podeszły do niego dwie osoby w mundurach przypominających stroje strażników miejskich. Zapytali go o nazwisko, a gdy je podał, miał otrzymać cios w głowę

Prokuratura badała te okoliczności. Pięciokrotnie przesłuchała pokrzywdzonego. Przesłuchała także jedenastu świadków, sprawdzano też między innymi zapisy kamer monitoringu, zamówiono również opinię medyczną dotyczącą obrażeń poszkodowanego, określającą, w jaki sposób powstały. 

Żaden z tych dowodów nie potwierdził wersji o napadzie

Postanowienie jest nieprawomocne i przysługuje na nie zażalenie do sądu.

Zdarzenie z 19 grudnia

Prof. Jan Malicki jest szefem Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Naukowiec, wracając 19 grudnia ub.r. ze spotkania wigilijnego przez Park Kazimierzowski, miał zostać napadnięty przez mężczyzn ubranych w mundury.

Współpracowniczka profesora Inga Kotańska relacjonowała w rozmowie ze stacją Biełsat, że napastnicy najpierw zapytali profesora o nazwisko, a gdy ten się przedstawił, pobili go.

Według informacji, jakie Kotańska uzyskała od napadniętego, napastnicy byli ubrani w stroje przypominające mundury strażników miejskich, dlatego zapytany o nazwisko udzielił im odpowiedzi. Potem otrzymał cios w głowę, po którym stracił przytomność - napisała telewizja Biełsat na swoim profilu w serwisie X.

Karetkę pogotowia miał wezwać przypadkowy przechodzień. Naukowca nie okradziono. 

15 stycznia br. pisaliśmy, że lekarz, który dokonał obdukcji profesora, stwierdził, że jego obrażenia "mogły powstać w czasie i okolicznościach, jakie podaje poszkodowany", czyli w wyniku uderzenia w tył głowy i upadku. 

Historyk uważa, że został napadnięty, a powodem ataku mogła być jego działalność zawodowa. Studium Europy Wschodniej jest solą w oku władz w Moskwie i w Mińsku.

Komu nie podoba się Studium Europy Wschodniej?

Po ataku szef SEW, prof. Jan Malicki ocenił, że "jeśli była to napaść, to mogła być związana z jego działalnością zawodową", wskazując, że utworzone przez niego i prowadzone od 25 lat Studium Europy Wschodniej, które kształci m.in. stypendystów z krajów b. ZSRR, jest solą w oku władz w Moskwie i w Mińsku.

Zarówno ja osobiście, jak i instytucja, którą kieruję, jesteśmy od lat celem ataków - powiedział Malicki. 

Przypomniał m.in. głośny tekst rosyjskiej rządowej agencji RIA Nowosti z 2014 r., gdzie SEW zostało nazwane "polską szkołą dywersji" i narzędziem do "stworzenia kolonialnej sfery wpływu Polski w Europie Wschodniej".

Dyrektor Malicki jest zdania, że "jeśli była to napaść, to ten atak na niego mógł być dziełem rąk wrogich Polsce wywiadów i nie można wykluczyć, że miał być ostrzeżeniem pod jego adresem w związku z prowadzoną przez SEW działalnością".

Jeśli nie potwierdzi się atak chuligański, to należy brać pod uwagę taką wersję - ocenił szef SEW.

Jan Malicki - historyk, działacz opozycyjny, publicysta

Jan Malicki to polski historyk, w okresie PRL działacz opozycyjny i publicysta wydawnictw podziemnych, współorganizator i od 1990 dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. 

Pełni również funkcje redaktora naczelnego kwartalnika "Przegląd Wschodni", a także dyrektora i koordynatora Programu Stypendialnego im. Konstantego Kalinowskiego, przeznaczonego dla studentów białoruskich, zmuszonych do emigracji z powodów politycznych.