10-letnią Darię z Wołomina czeka kolejna operacja. Dziewczynka leży na OIOM-ie warszawskiego szpitala przy ul. Niekłańskiej, jest nieprzytomna. Wybudzono już natomiast jej 8-letniego brata. Hubert jest pod opieką lekarzy z oddziału chirurgii. Dzieci zostały ciężko poszkodowane przez ojca podczas awantury rodzinnej. Nie żyje ich 15-letnia siostra Sylwia, matka 40-letnia Katarzyna C. oraz jej konkubent Jerzy M. Mężczyzna, sprawca tragedii, prawdopodobnie popełnił samobójstwo.

Reporter RMF FM Mariusz Piekarski dowiedział się, że konieczna jest skomplikowana operacja 10-letniej Darii z Wołomina. Dyrekcja szpitala przy ul. Niekłańskiej w Warszawie ściąga wysokiej klasy specjalistę od chirurgii szczękowej oraz laryngologa.

W szpitalu zbierze się konsylium lekarskie z udziałem wezwanego konsultanta z dziedziny chirurgii szczękowej. Nie będzie to już operacja ratująca życie, ale jak powiedział dyr. Wojciech Pawłowski, w tej chwili to 10-letnia Daria jest w gorszym stanie, niż 8-latek. Stan jest stabilny, choć rokowania bardzo ostrożne - określił stan dziewczynki.

Daria od wczoraj leży na oddziale intensywnej terapii. Jest w śpiączce farmakologicznej.

Z bloku pooperacyjnego na oddział chirurgii przewieziono natomiast 8-letniego Huberta. Chłopiec był wczoraj przez wiele godzin operowany. Nasz dziennikarz informuje, że chłopiec jest przytomny, ale bardzo słaby. Jednak jego stan nie pozwala na to, żeby mogli z nim porozmawiać policjanci.

Matka dzieci półtora roku temu zrezygnowała z pomocy MOPS-u

Dwa lata temu Jerzy M. został uznany za osobę niepoczytalną. Został skierowany na badania psychiatryczne - potwierdził nasz dziennikarz Piotr Glinkowski. O tym, że mężczyzna był leczony psychiatrycznie mówili już wczoraj reporterowi RMF FM sąsiedzi.

Policja nigdy nie przekazała nam informacji, że w tym domu dochodziło do przemocy - powiedział nam Radosław Kowalczyk, dyrektor ośrodka pomocy, z którego wsparcia w przeszłości korzystała matka dzieci.

Do stycznia zeszłego roku pracownik socjalny bywał w tym domu raz w miesiącu. Takich wizyt było kilkadziesiąt i nigdy nie zauważono, aby komuś działa się krzywda. Półtora roku temu kobieta zrezygnowała z bezpłatnych posiłków dla dzieci i MOPS nie musiał sprawdzać, co dzieje się w domu przy ul. Sławkowskiej w Wołominie.

Pracownicy ośrodka oficjalnie nie wiedzieli także, że zamordowana kobieta mieszkała z konkubentem. Wydaje się to trochę irracjonalne i może wskazywać, że pracownik jest mało spostrzegawczy. Na jakiekolwiek pytanie negowała i zaprzeczała - powiedział Kowalczyk. Dyrektor przyznaje, że pracownikom ośrodka mogło zabraknąć "czujności, uwagi i większej ochoty na rozpoznanie sytuacji".

Prokuratura już zapowiedziała, że sprawdzi, czy nie doszło do zaniedbań policji i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wołominie.

W domu była przemoc, ale siniaków nikt nie widział

Dziś w szkole w Wołominie, do której chodziła 10-letnia Daria, 8-letni Hubert i ich 15-letnia siostra Sylwia lekcje odbywają się normalnie. Dzieciom zapewniono opiekę psychologa.

Jolanta Gągała, dyrektorka szkoły, do której uczęszczało rodzeństwo, twierdzi, że nie docierały do niej żadne sygnały, aby w rodzinie działo się coś złego. Dzieci były pogodne i zadbane, a nauczyciele nie zauważyli, żeby były na ich ciele siniaki albo inne oznaki przemocy.

Rodzina, w której doszło do tragedii, nie miała założonej Niebieskiej Karty, mimo że policja interweniowała tam trzy razy.

Jak podkreśla rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek, dzielnicowy z Wołomina był w stałym kontakcie z zamordowaną kobietą. 40-latka miała jego numer w telefonie komórkowym. Ten numer policjanci znaleźli także na kartce, przylepionej na lodówce.

Ostatni raz dzielnicowy rozmawiał z kobietą trzy dni temu. Miała powiedzieć, że w domu nie ma problemów.

Zginęły trzy osoby, w tym prawdopodobny sprawca tragedii

Noc z soboty na niedzielę para spędziła w klubie na imprezie karaoke. Świadkowie twierdzą, że nie było żadnych przesłanek, że może dojść do tragedii.

Rodzinną awanturę przeżyli 8-letni Hubert i 10-letnia Daria. Nie żyje ich 15-letnia siostra, Sylwia. Według sąsiadów to ona opiekowała się w ostatnim czasie młodszym rodzeństwem.

Policjanci dowiedzieli się o rodzinnej tragedii w niedzielny poranek. W domu przy ul. Sławkowskiej po godz. 9 znaleźli ciało 40-letniej kobiety i jej 15-letniej córki. Później odkryli także ciało mężczyzny. Najprawdopodobniej mógł popełnić samobójstwo.