W 2024 roku lekarze wystawili 9,5 tysiąca zaświadczeń o niezdolności do pracy spowodowanej nadużyciem alkoholu - poinformował rzecznik opolskiego oddziału ZUS Sebastian Szczurek. To o 45 procent więcej niż w roku poprzednim, gdy takich zwolnień było 6,6 tysiąca.
- W 2024 roku zaświadczenia z kodem "C" najczęściej otrzymywali mężczyźni w wieku 40-44 lata.
- 10,8 proc. zwolnień trwało powyżej 21 dni.
- Eksperci wskazują, że wpływ na to ma zaostrzenie przepisów dotyczących prowadzenia po alkoholu.
- Rośnie też świadomość społeczna - coraz więcej osób szuka pomocy, zamiast ukrywać problem.
Zwolnienia spowodowane nadużyciem alkoholu są oznaczane literowym kodem "C" i niosą ze sobą konkretne konsekwencje finansowe. W przypadku takiego orzeczenia ZUS lub pracodawca nie wypłaca zasiłku chorobowego za pierwsze pięć dni niezdolności do pracy - wyjaśnia Sebastian Szczurek.
Choć wzrost jest wyraźny, ZUS zaznacza, że nie musi on oznaczać trwałej tendencji. Dla porównania - w 2019 roku odnotowano 12,3 tysiąca takich przypadków, co pokazuje, że liczba zwolnień może się zmieniać z roku na rok.
W mijającym roku najwięcej zwolnień z kodem "C" - niemal 32 proc. - obejmowało okres od jednego do pięciu dni. Aż 75 proc. z nich wystawiono mężczyznom. Najwięcej zaświadczeń dotyczyło osób w wieku od 30 do 49 lat. Wśród nich dominowali mężczyźni w przedziale 40-44 lata oraz kobiety w wieku 30-34 lata.
Aż 10,8 proc. zwolnień trwało ponad 21 dni, co może wskazywać na zaawansowane uzależnienie i konieczność specjalistycznego leczenia.
Tak długi okres niezdolności do pracy wiąże się zazwyczaj z poważnymi problemami zdrowotnymi i wymaga intensywnego wsparcia terapeutycznego - dodaje Murgrabi z platformy ePsycholodzy.pl.
Zdaniem prof. Damiana Czarneckiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wzrost zwolnień z kodem typu "C" może wynikać też z zaostrzenia przepisów dotyczących kar za prowadzenie pojazdów po alkoholu. Można przypuszczać, że część osób, obawiając się konsekwencji prawnych, woli skorzystać ze zwolnienia lekarskiego - zaznacza profesor.
Eksperci zwracają również uwagę na aspekt bezpieczeństwa. Pracownik obsługujący maszyny czy prowadzący pojazd, który pojawiłby się w pracy po spożyciu alkoholu, mógłby stanowić poważne zagrożenie. W tym kontekście dobrze, że coraz więcej osób decyduje się na "bezpieczne" odsunięcie od pracy - mówi Janusz Sierosławski z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Rosnąca liczba zwolnień może być również efektem zmieniającego się podejścia społecznego. Coraz więcej osób otwarcie bowiem mówi o swoim problemie i szuka pomocy, zamiast go ukrywać - uważa psycholog Szymon Witkowski. Zwraca jednak uwagę, że pracodawcy często patrzą nieprzychylnie na pracowników korzystających z takich zwolnień.
Jeśli nadużywanie alkoholu nie wpływa bezpośrednio na życie zawodowe danej osoby, to pracodawca nie powinien wyciągać negatywnych konsekwencji z choroby pracownika - komentuje Szymon Witkowski.


