Katastrofa dla lewicy, ucieczka, dramatyczna decyzja – to komentarze do wczorajszej rezygnacji Włodzimierza Cimoszewicza z kandydowania na prezydenta. Na półtora tygodnia przed wyborami marszałek „osierocił” SLD i Ordynacką.

Swoją decyzję Cimoszewicz tłumaczył „czarną propagandą” skierowaną przeciwko niemu i rodzinie. Rezygnując z wyścigu do fotelu prezydenta, nie wskazał jednak osoby, na którą powinni oddać głosy jego zwolennicy. Nie widzę osoby godnej tego urzędu - stwierdził Cimoszewicz.

Decyzja marszałka Sejmu najmocniej dotknęła stowarzyszenie Ordynacka i SLD - półtora tygodnia przed wyborami parlamentarnymi Sojusz został bez kandydata na prezydenta. Lewica nie ma już rezerwy, po którą tak skwapliwie sięgała w najbardziej dramatycznych momentach. Posłuchaj felietonu Tomasza Skorego:

Straciliśmy zawodnika w najmocniejszej kategorii wagowej – podsumowuje sytuację prezes Ordynackiej. Dołączam do grupy tych, którzy nie mają swojego kandydata – dopowiada szef SLD. Bez swojego zawodnika zupełnie inaczej się kibicuje – mówi Marek Siwiec. I to w zasadzie wyczerpuje opis obecnej sytuacji po lewej stronie sceny politycznej.

Okazuje się jednak, że niezmordowana lewica nie odpuszcza i zamierza przygotować własną listę… listę warunków, jakie chce postawić innym kandydatom.

Warunków podstawowych, jak ma wyglądać Polska pod ich rządami – bo to już nie będą nasze rządy. Jeśli zaakceptują te warunki można mówić o poparciu - mówi Siwiec. Tylko czekać, jak kandydaci zaczną szturmować SLD, prosząc o poparcie…