Romuald Cieślak, były dowódca plutonu specjalnego ZOMO, pacyfikującego w stanie wojennym kopalnie "Wujek" i "Manifest Lipcowy", sam zgłosił się w czwartek wieczorem na komisariat policji w Katowicach.

Zobacz również:

W czwartek sąd skazał go na 11 lat więzienia i wydał nakaz jego zatrzymania i aresztowania. Cieślak prawdopodobnie noc spędzi w policyjnej izbie zatrzymań, a do aresztu trafi dopiero jutro.

Wcześniej policjanci przez kilka godzin poszukiwali Cieślaka. Oskarżonego nie było w czwartek w katowickim sądzie okręgowym, gdy ogłaszano wyrok ws. pacyfikacji kopalni "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Cieślak dowodził plutonem ZOMO w obu akcjach 15 i 16 grudnia 1981 r. W "Wujku" od milicyjnych kul zginęło 9 górników, kilkudziesięciu było rannych.

Cieślak odpowiadał w procesie za sprawstwo kierownicze zabójstwa. Za czyny popełnione w "Manifeście Lipcowym" sąd wymierzył mu karę 3 lat pozbawienia wolności, na mocy amnestii zmniejszając jej wymiar do 1,5 roku pozbawienia wolności. Za czyny w kopalni "Wujek". Cieślaka skazano na 10 lat więzienia, wymierzając ostatecznie karę łączną 11 lat pozbawienia wolności. Czyny Cieślaka sąd uznał za zbrodnię komunistyczną.

Na początku lat 90. Cieślak spędził już blisko 1,5 roku w areszcie. Teraz - decyzją sądu - ma spędzić w areszcie sześć miesięcy.