Choć kwestia bezpieczeństwa rozpoczęła ostatnią debatę telewizyjną kandydatów na prezydenta USA, to George W. Bush i John Kerry rozmawiali głównie o budżecie, ochronie zdrowia, edukacji, podatkach i bezrobociu.

John Kerry i George Bush przez 90 minut prowadzili ostrą wojnę na słowa, wytykając sobie nawzajem ułomności swoich programów wyborczych.

Za rządów tego prezydenta nadwyżka budżetowa zamieniła się w ogromny deficyt, koszty leczenia dla przeciętnego obywatela wzrosły o 64 proc., o 30 proc. podrożała benzyna, natomiast zmniejszyły się zarobki Amerykanów - wypominał Bushowi senator John Kerry. Demokratyczny kandydat na prezydenta wytknął także Bushowi niedociągnięcia w wewnętrznej ochronie kraju. Poruszył kwestię nieszczelnych granic.

Urzędujący prezydent z kolei zarzucał Kerry’emu kłamstwa zwłaszcza w kwestii kontrowersyjnych podatków. To są wasze pieniądze, jeśli mój przeciwnik mówi, że będzie wydawał pieniądze rządowe to nieprawda. On będzie wydawał wasze pieniądze - mówił Bush.

Ale nie dało się uniknąć także wymiany zdań na temat wojny z terroryzmem. Nie dalej jak w tym tygodniu mój przeciwnik mówił o tym, że powinniśmy traktować zagrożenie terrorystyczne jedynie jak pewnego rodzaju uciążliwość porównywalną do prostytucji czy też nielegalnego hazardu. Sądzę że to niebezpieczny tok myślenia - atakował Bush.

Ale Kerry nie pozostawał dłużny. A kiedy obecny prezydent został zapytany o to, gdzie jest Osama bin Laden, odpowiedział – „Nie wiem”. Nie myślę zbyt wiele na ten temat. Moim zdaniem potrzebujemy prezydenta, który skupi się na rzeczywistej wojnie z terrorem.

Ostatnia debata telewizyjna może mieć decydujące znaczenie w wyniku wyborczego wyścigu. Jak pokazują najnowsze sondaże prezydent George Bush i senator John Kerry mają wyrównane szanse w wyścigu do Białego Domu.

Posłuchaj relacji korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego: