Zasłabł jeden z górników, prowadzących strajk okupacyjny pod ziemią w kopalni „Budryk”. Mężczyzna - jak dowiedziała się reporterka RMF FM - samodzielnie wyszedł na powierzchnię i karetką został przewieziony do lekarza. Dziś czterech górników, protestujących pod ziemią, rozpoczęło strajk głodowy.

Związkowcy zapowiadają, że do głodówki będą dołączać kolejni. W kopalni trwa też strajk okupacyjny, bierze w nim udział 150 górników, którzy domagają się podwyżek od zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Przed południem strajkujący nie dopuścili do zjazdu na dół inspektora Okręgowego Urzędu Górniczego, który miał ocenić sytuację i skontrolować stan bezpieczeństwa. W tej sytuacji nadzór górniczy oświadczył, że nie ma obecnie skutecznej możliwości kontroli stanu bezpieczeństwa pod ziemią.

Sytuacja jest dramatyczna. Straciliśmy kontrolę nad częścią zakładu. Powiadomiliśmy o tym policję, nadzór górniczy, Państwową Inspekcję Pracy i służby kryzysowe wojewody śląskiego - powiedział rzecznik kopalni Mirosław Kwiatkowski.

Wznowienie protestu pod ziemią potwierdził rzecznik komitetu strajkowego Wiesław Wójtowicz. Podkreślił, że ponowna okupacja jest reakcją na fiasko wczorajszych rozmów z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej, który wycofał się ze wcześniejszych propozycji płacowych, tłumacząc to sytuacją finansową kopalni i spowodowanymi strajkiem stratami.

Protestująca część załogi "Budryka" chce wyrównania płac w kopalni co najmniej do najniższego poziomu obowiązującego w kopalniach JSW. Od 10 dni zakład w Ornontowicach jest częścią tej spółki. Odpowiedzialność za fiasko rozmów związkowcy przypisują resortowi gospodarki. Są rozżaleni, ponieważ w piątek porozumienie wydawało się bardzo bliskie, a w poniedziałek wszystko okazało się nieaktualne. Czy jest jeszcze szansa na porozumienie? O tym reporterka RMF FM Aneta Goduńska: