​"Wyjaśnię Pani jeszcze raz najprościej jak potrafię" - tak zaczyna pismo do prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej urlopowany przez nią wiceprezes Stanisław Biernat. Nie unikając złośliwości, sędzia Biernat domaga się rzeczowej odpowiedzi na swoje wcześniejsze listy, w których dowodził, że żaden urlop już mu nie przysługuje.

​"Wyjaśnię Pani jeszcze raz najprościej jak potrafię" - tak zaczyna pismo do prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej urlopowany przez nią wiceprezes Stanisław Biernat. Nie unikając złośliwości, sędzia Biernat domaga się rzeczowej odpowiedzi na swoje wcześniejsze listy, w których dowodził, że żaden urlop już mu nie przysługuje.
Trybunał Konstytucyjny (zdjęcie ilustracyjne) /Michał Dukaczewski /RMF FM

Ton listu jest mocno złośliwy. Sędzia Biernat sugeruje, że Julia Przyłębska niedokładnie przeczytała dwa wcześniejsze listy na ten temat. Jak pani wielokrotnie stwierdzała w mediach, jest pani sędzią o ogromnym doświadczeniu w orzekaniu w dziedzinie prawa pracy - pisze Biernat. Proszę wykazać i wykorzystać to doświadczenie odpowiadając mi merytorycznie - dodaje.

Czekam na merytoryczne argumenty, a nie powtarzanie formułki o niezbywalnym prawie do urlopu - domaga się sędzia Biernat w swoim liście, prosząc też prezes Trybunału Konstytucyjnego, by "przestała wprowadzać opinię publiczną w błąd" twierdzeniem, że wysyłając go na urlop chroni finanse publiczne. W istocie uszczupla Pani finanse publiczne powołując się na nieistniejący urlop i odsuwając mnie na kilka miesięcy od orzekania i od wykonywania funkcji Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego.

Na to wysłane przed tygodniem pismo prezes Przyłębska także nie odpowiedziała.

(łł)