Na Białorusi właściwie nie ma wolnych mediów, a organizacje pozarządowe działają w podziemiu. Dla przeciętnych ludzi zdaje się to bez znaczenia. Białorusini boją się zmian, na zryw przeciwko Łukaszence trzeba będzie długo poczekać.

Aleksander Łukaszenka ma szansę dożywotnio, niepodzielnie rządzić na Białorusi. Tydzień temu obywatele dali mu tę szansę w referendum i choć głosowanie zostało uznane na Zachodzie za niedemokratyczne, trudno przypuszczać, by ktoś przeszkodził planom reżimu w Mińsku.

Całotygodniowe demonstracje opozycji tłumione przez milicję nie gromadzą wielu uczestników. Niezależni eksperci twierdzą, że utrzymujące się duże poparcie dla Łukaszenki to nie tylko efekt propagandy i zastraszania, ale także stabilizacja sytuacji materialnej zwykłych obywateli.

Nie widzę ani jednego człowieka, który by tyle zrobił dla Białorusi co Łukaszenka. Inni liderzy tylko obiecują – nie widać, żeby coś naprawdę zrobili, tylko mówią - mówi zwolennik prezydenta.

Sukces propagandy Łukaszenki jest wręcz porażający – wydaje się, że Białorusini to już nie wolno myślący ludzie, ale zniewolona masa. Teraz wiele może zależeć od nacisku międzynarodowego.

Amerykański prezydent George W. Bush oświadczył, że Łukaszenka i jego ekipa przekształcają Białoruś w reżim represji w sercu Europy. W środę amerykański przywódca podpisał ustawę zapowiadającą pomoc dla organizacji wspierających demokrację i prawa człowieka na Białorusi i sankcje wobec instytucji państwowych tego kraju.