Jedna osoba zginęła od ciosów nożem, druga została ranna w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego. To efekt brutalnego ataku w biurze wydawnictwa na warszawskim Grochowie. Ranny został też 46-letni napastnik.

Mężczyzna wszedł do biura na parterze kamienicy i nożem zaatakował jednego z pracowników. Niestety ciosy okazały się śmiertelne. Później napastnik zdetonował mały ładunek wybuchowy. Sprawca miał przy sobie niewielki ładunek pirotechniczny, ten ładunek wybuchł mu w ręce. Ma obrażenia dłoni, obrażenia brzucha - opisywał Marcin Mrozek ze stołecznej policji.

W wyniku eksplozji lekko ranny został także drugi pracownik biura. Z informacji policji wynika, że sprawcy po przewiezieniu do szpitala amputowano dłoń. Jego stan jest ciężki. Drugiemu rannemu udzielono pomocy ambulatoryjnej. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Na razie nie wiadomo, czy coś łączyło zamachowca z ofiarami. Na ma także żadnych informacji, dlaczego mężczyzna wszedł do biura i zaczął zadawać ciosy, ani skąd miał materiały wybuchowe. Nie znamy jeszcze motywów, jakie mogły nim kierować. Z relacji świadków na tą chwilę też nie wynika, co mogło być powodem takiego zachowania - dodał Mrozek. Mężczyzna najprawdopodobniej usłyszy zarzut zabójstwa.

Polska Agencja Prasowa ustaliła nieoficjalnie, że do tragedii doszło w siedzibie spółki Magnum-X, która wydaje magazyny poświęcone tematyce wojskowej - m.in.: "Nowa Technika Wojskowa", "Lotnictwo", "Morze Statki i Okręty", "Strzał" i "Poligon". Sprawcą - jak podało źródło PAP zbliżone do sprawy - jest prezes wydawnictwa Cezary S., a ofiarą śmiertelną - wiceprezes Krzysztof Z., zaś motywem zbrodni były prawdopodobnie sprawy biznesowe. Jak pisze portal niezalezna.pl, Krzysztof Z. był ekspertem lotniczym, który wielokrotnie wypowiadał się na temat katastrofy smoleńskiej - m.in. na łamach "Gazety Polskiej". Krytykował raporty komisji MAK i komisji Jerzego Millera.

Nie będę udzielał żadnych informacji (...). Wszystkim odpowiadam, że jestem w porządku, zdrowy, nie ucierpiałem i na tym kończę komentarze - powiedział z kolei redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Andrzej Kiński.