Jest tymczasowy areszt dla 25-latka, który przedwczoraj na strzelnicy w Chorzowie zabił instruktora i usiłował zastrzelić właściciela obiektu. Mężczyzna spędzi w areszcie 3 miesiące. Wczoraj przyznał się do zarzutów. Wiele wskazuje na to, że strzelał, bo chciał ukraść broń ze strzelnicy.

Mężczyzna, który w zeszłą środę otworzył ogień na strzelnicy w Chorzowie zabijając instruktora, usłyszał zarzut zabójstwa połączonego z rozbojem i usiłowaniem zabójstwa. Andrzej Sikora z Prokuratury Rejonowej w Chorzowie poinformował, że 25-latek złożył już obszerne wyjaśnienia. 25-latek przyznał się do winy.

Reporterzy RMF FM ustalili, że w ciele zabitego instruktora znaleziono kilkanaście kul. Ostatni strzał był oddany w kierunku głowy. Napastnik najprawdopodobniej strzelał z karabinu wojskowego.

Sprawca na początku na strzelnicy zachowywał się normalnie. Strzelał do tarczy, a instruktor dawał mu wskazówki. W pobliżu trenowali także inni ludzie. Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy napastnik został sam na sam z instruktorem. Jak mówił prokurator Andrzej Sikora, napastnik najpierw oddał jeden strzał. Gdy instruktor upadł na ziemię, 25-latek oddał jeszcze kilkanaście strzałów.

Zapakował broń i chciał wyjść

Po tym, jak mężczyzna zabił instruktora, zapakował broń do torby i próbował wyjść z budynku. Właściciel zorientował się, że stało się coś złego, wyszedł na korytarz i wtedy doszło do wymiany ognia. Pada kilkanaście strzałów, przyjeżdża policja, na widok policjantów mężczyzna łagodnieje i poddaje się. W radiowozie informuje tylko, że jest chory. Zostaje odwieziony do szpitala - mówił prokurator Sikora. Według niego nic nie wskazuje na to, by napastnik i ofiara wcześniej się znali.

Zastrzelony instruktor to były policjant, który w tym roku odszedł na emeryturę.

(j.)