Napastnik, który zastrzelił wczoraj instruktora na strzelnicy w Chorzowie, chciał także zabić właściciela obiektu - dowiedziała się reporterka RMF FM. Mężczyzna został zatrzymany pod zarzutami zabójstwa, usiłowania zabójstwa oraz przywłaszczenie broni. 25-latek jest na oddziale psychiatrycznym. Jeszcze dziś powinien zostać przesłuchany.

25-latek na początku na strzelnicy zachowywał się zupełnie normalnie. Strzelał do tarczy, a instruktor dawał mu wskazówki. W pobliżu trenowali także inni ludzie. Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy napastnik został sam na sam z instruktorem. Oddaje jeden strzał, instruktor pada twarzą do ziemi. Wtedy ten mężczyzna podchodzi i oddaje do niego kilka strzałów - mówi prokurator Andrzej Sikora.

Po tym, jak mężczyzna zabił instruktora, zapakował broń do torby i próbował wyjść z budynku. Właściciel zorientował się, że stało się coś złego, wyszedł na korytarz i wtedy doszło do wymiany ognia. Pada kilkanaście strzałów, przyjeżdża policja, na widok policjantów mężczyzna łagodnieje i poddaje się. W radiowozie informuje tylko, że jest chory. Zostaje odwieziony do szpitala - mówi prokurator Sikora. Według niego nic nie wskazuje na to, by napastnik i ofiara wcześniej się znali.

25-latek przyszedł wczoraj na strzelnicę i wypożyczył broń. Według wstępnych ustaleń, w pewnym momencie miał się odwrócić i strzelić w kierunku instruktora. Policja potwierdza, że instruktor stał po przeciwnej stronie niż tarcza, do której się strzela. Wiadomo, że napastnik strzelał z karabinka, który wypożyczył.

Zastrzelony instruktor to były policjant, który w tym roku odszedł na emeryturę.

(mpw)