Nie wyborów prezydenckich, lecz rozpoczęcia budowy Baltic Pipe dotyczyło poranne oświadczenie Andrzeja Dudy. Dziennikarze spodziewali się, że Duda odniesie się do informacji Onetu. Portal poinformował dziś, że w obozie władzy poważnie rozważana jest dymisja prezydenta. Do tych informacji prezydent odniósł się dopiero później, na Twitterze.

Swoją konferencję prezydent Andrzej Duda zaczął od informacji nt. rozpoczęcia budowy Baltic Pipe i dywersyfikacji dostaw gazu do Polski. Ani słowem nie skomentował doniesień Onetu. 


Prezydent skomentował później na Twitterze informacje Onetu. "Onet podobno rozważa moją dymisję. W redakcji już głosowali i zdecydowali. Inne redakcje podchodzą do tego z pełną powagą. Klamka zapadła" - napisał Andrzej Duda.

Onet o wariancie z dymisją prezydenta

Jak napisał portal, gdyby Andrzej Duda dobrowolnie zrzekł się stanowiska, to PiS mogłoby na nowo rozpisać wybory prezydenckie w dowolnym terminie do połowy lipca.

Jak zauważał Onet, dymisja Andrzeja Dudy byłaby recepta na problemy związane z organizacją wyborów korespondencyjnych w maju. Zgodnie z konstytucją w takiej sytuacji głową państwa staje się automatycznie marszałek Sejmu. Konstytucja mówi też, że w razie opróżniania urzędu prezydenta, marszałek Sejmu zarządza nowe wybory "nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów". To dałoby PiS duże pole manewru, bo takie wyjątkowe wybory można zorganizować nawet kilka dni po rezygnacji prezydenta, a najpóźniej 2,5 miesiąca po dymisji.

W praktyce znaczy to, że gdyby Duda podał się do dymisji w tym tygodniu, to marszałek Witek może zarządzić wybory w każdym terminie od najbliższej niedzieli do połowy lipca. Druga tura, tak jak zwykle, odbyłaby się 2 tygodnie po pierwszej. A zatem nowy prezydent byłby znany najpóźniej pod koniec lipca lub na początku sierpnia.