„Wszczęcie postępowania w sprawie złożenia przez Lecha Wałęsę fałszywych zeznań jest co najmniej nielogiczne” - mówi w rozmowie z RMF FM adwokat byłego prezydenta. Mecenas Jan Widacki twierdzi, że nie da się wnioskować o fałszywych zeznaniach ze śledztwa, które wcale nie zostało jeszcze zamknięte.

Postępowanie karne dotyczy "złożenia przez Lecha Wałęsę fałszywych zeznań dot. dokumentów TW "Bolek". Chodzi m.in. o wypowiedzi byłego prezydenta, w których zanegował autentyczność dokumentów znalezionych w domu gen. Czesława Kiszczaka.

Jan Widacki uważa, że wszczęcie postępowania "w sprawie złożenia przez Wałęsę fałszywych zeznań jest co najmniej nielogiczne". Postępowanie jest wynikiem umorzonego przez prokuraturę IPN śledztwa związanego z fałszowaniem teczki "Bolka". Sęk w tym, że Lech Wałęsa odwołał się od tego umorzenia do sądu, który może nie tylko nakazać dalsze prowadzenie śledztwa, ale też wskazać co w nim trzeba zrobić. Według mecenasa Widackiego, postępowanie przeciw Wałęsie na tej podstawie jest niedorzeczne:

To co najmniej przedwczesne, tak bym powiedział - najdelikatniej mówiąc, co ujawnia intencję, o której śpiewali Skaldowie: że nie chodzi o to, by złowić króliczka, ale by gonić go - mówi Widacki. Nie mamy decyzji sądu, że śledztwo, z którego mogłoby wynikać ew. przestępstwo mojego klienta zostało zamknięte. Ba, nie mamy nawet terminu posiedzenia sądu w tej sprawie - dodaje adwokat Lecha Wałęsy. 

Dyrektor biura Wałęsy: prezydent podtrzymuje zdanie ws. dokumentów TW „Bolek”

Prezydent podtrzymuje swoje zdanie, że dokumenty (TW "Bolek" - przyp. red.) są nieprawdziwe i nie są jego autorstwa - powiedział dyrektor biura Lecha Wałęsy Adam Domiński komentując prowadzone przez IPN postępowanie karne ws. złożenia przez b. prezydenta fałszywych zeznań. Dodał, że "nie ma żadnych dowodów" na prawdziwość dokumentów. Bo ekspertyza Instytutu Sehna nie jest dowodem, a ekspertyzą. My mamy zrobioną ekspertyzę przez innych ekspertów, którzy są grafologami, a nie chomikami i nie są na usługach pana Ziobry, tylko są niezależnymi ekspertami - powiedział też Domiński.

Dodał, że "dopóki nie ma dowodów, Lech Wałęsa podtrzymuje swoje zdanie". Ja wierzę Lechowi Wałęsie, a nie dokumentom z szafy Kiszczaka, który zawsze był uważany za zdrajcę narodu, tego który dręczył: dzisiaj chce się go dyskredytować, zabierać mu uprawnienia, a jednocześnie przyjmuje się dokumenty z jego szafy jako wiarygodne - dodał Domiński.

Jestem przekonany, że gdybyśmy powołali zagraniczny instytut grafologiczny, to on orzekłby identycznie, jak ten, który dla nas orzekał, bo materiał porównawczy jest zbyt ubogi, by po 40 latach jednoznacznie - tak, jak to zrobił IPN - stwierdzić że to jest dowód. Prawdziwe, rzetelne badanie naukowe wskazuje, że jest zbyt dużo znaków zapytania, żeby uznać to jednoznacznie za dowód. To kpina i kompromitacja IPN - powiedział Domiński.

(mal)