Kolej - górą, samochody - dołem. Według tej zasady powinien działać wiadukt w Lubzinie na Podkarpaciu. Jak każdy inny. Niestety: pociągi mogą przejechać górą, ale samochody - dołem już nie.

Pod wiaduktem nie można przejechać samochodem , ponieważ droga kończy się prawie na wysokości torów, przez które nie ma przejazdu. Przejazd owszem ma być, ale pod wiaduktem, tyle że jezdnię trzeba obniżyć o ponad dwa metry. Tego jednak do tej pory nie zrobiono!

To jest dom wariatów. Tu się nie da normalnie funkcjonować, ale co mamy zrobić? Musimy jakoś to przetrwać - mówią naszemu dziennikarzowi okoliczni mieszkańcy. Przejść pieszo można, przejechać na rowerze można, samochodem już nie.

Zresztą tutaj nie powinniśmy w ogóle chodzić, bo to jest teren budowy, więc jest tu niebezpiecznie. Na własną odpowiedzialność - dodają pracujący na miejscu robotnicy.

Jadąc samochodem trzeba wybrać objazd. Problem w tym, że to dla mieszkańców Lubziny dodatkowe dziesięć kilometrów - do pracy, lekarza i sklepu. Ten drogowy koszmar ma skończyć się dopiero jesienią, bo kolejarzom przypomniało się właśnie o niedokończonym wiadukcie.