Równo 50 lat temu w NRD rozpoczęła się pierwsza rewolucja robotnicza przeciwko komunistycznej władzy. Zapoczątkowała ona serię demonstracji w bloku wschodnim, trzy lata później na ulice swych miast wyszli Węgrzy, następnie Czesi i Polacy.

Berliński korespondent RMF rozmawiał z Egonem Bahrem, w 1953 roku był on szefem zachodnioberlińskiego radia RIAS, potem doradcą kanclerza RFN Willego Brandta.

My tu na Zachodzie mówiliśmy: 1953 rok pokazał, że rewolucji nie da się robić od dołu. 1956 rok pokazał, zarówno w Polsce jak i na Węgrzech, że od dołu nie da się załatwić sprawy, 1968 rok uwidocznił to po raz kolejny. I nagle przychodzą ci zwariowani Polacy w 1980 roku i chcą jeszcze raz spróbować. To jest szaleństwo, ale tacy są Polacy. "Solidarność" nawoływała do strajku generalnego w związku z podwyżką cen papierosów. My tu mówiliśmy w Berlinie: czy oni "mają wszystkich w domu"? Nikt u nas w Niemczech nie będzie organizował strajku w związku z papierosami. I dopiero przy "Solidarności" stwierdziliśmy, że ludzie z tej organizacji mają lepsze wyczucie i lepiej potrafią oszacować sytuację. Polacy nie przekroczyli słynnej linii, a mogli ją przekroczyć i wpuścić do siebie wojska radzieckie - opowiadał Egon Bahr.

W berlińskich starciach zginęło co najmniej 125 zabitych, setki zostały rannych, a tysiące trafiły do aresztu. Dalsze istnienie NRD zapewniły rosyjskie czołgi. Aż do obalenia muru berlińskiego w 1989 roku nikt nie protestował na ulicach przeciwko reżimowi.

12:00