​33 tysiące odbiorców wciąż nie ma prądu po nawałnicach z nocy z piątku na sobotę - wynika z danych Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Służby energetyczne nadal usuwają awarie. Największy problem wciąż jest na Pomorzu - tam prąd nie dociera wciąż do 19 tysięcy gospodarstw - informuje dziennikarz RMF FM Grzegorz Dobrołowicz.

Energetycy pracują, próbują rozwiązać problem nawet doraźnie, a potem będziemy przywracać rozwiązania profesjonalne, ale cały czas pamiętając o bezpieczeństwie. Skala kataklizmu, który przeszedł jest dla regionu (kujawsko-pomorskiego), a nawet dla Polski jest bez precedensu. Wiatr powalił linie wysokiego, średniego i niskiego napięcia. Jeżeli linia leży na całej długości to tego nie da się w prosty sposób natychmiast naprawić - powiedział na wcześniejszej konferencji prasowej w Bydgoszczy wiceminister energii Andrzej Piotrowski.

Wiceminister zaznaczył, że niemożliwe jest posiadanie tak dużych zapasów w magazynach, aby szybko wymienić słupy i pociągnąć nowe przewody.

Usuwanie niektórych awarii musi po prostu trwać. Próbujemy tak zestawiać te połączenia w sieciach, tam gdzie jest to możliwe, żeby wykorzystywać alternatywne ścieżki dotarcia z energią elektryczną - podkreślił wiceminister. Jak wyjaśniał, polska sieć niższych napięć nie była jeszcze budowana w strukturze oczkowej, która pozwala dostarczyć energię do danego miejsca z co najmniej dwóch kierunków. Zauważył jednocześnie, że struktura sieci przesyłowej - najwyższych napięć - jest taka, że bardzo często pozwala ominąć awarię pojedynczej linii.

W ocenie wiceministra, służby energetyczne stanęły na wysokości zadania, a wielu pracowników często zmieniając plany weekendowe i urlopowe stawiło się do pracy. Brygady naprawcze pracują po kilkanaście godzin na dobę z przerwą w nocy.

Uruchomiony został ciężki i lżejszy sprzęt. Jest też znakomita współpraca pomiędzy poszczególnymi służbami. Straż pożarna i policja to nie są rozdzielne królestwa, jak niektórym mogłoby się wydawać, ale to są ludzie, którzy faktycznie współpracują ze sobą i na bieżąco się wspomagają
- zaznaczył.

Wiceszef Ministerstwa Energii podał po nawałnicach był m.in. problem z "wyprowadzeniem" energii elektrycznej z elektrowni w Adamowie, ale poradzono sobie w ten sposób, że włączono linię o niższym napięciu, która przejęła to zadanie.

Piotrowski wskazał też na problemy z łącznością po nawałnicach, zaznaczając, że te sprawy nie leżą w gestii jego resortu.

Być może trzeba będzie podnieść standardy. Tak jest w tej chwili, że sieci telefonii komórkowej podtrzymują zasilanie w sposób automatyczny przez pojedyncze godziny, a następnie mają możliwości serwisowe dostarczenia agregatów. Jednak operatorzy nie byli przygotowanie na sytuację, kiedy pada takich stacji bazowych kilkanaście albo kilkadziesiąt. Myśmy w dyskusjach z nimi na początku roku sugerowali, że być może nie jest to rozwiązanie bezpieczne. Niestety przyroda pokazała, że tak może być - dodał.

Wiceszef resortu energii powiedział, że z tego co wie, w znacznej części została przywrócono łączność.

Tu też staramy się współpracować, ale trzeba zrozumieć, że odbudowanie zasilania w sieci nie jest według priorytetów kto, gdzie jest jak ważny - tylko jest architektura sieci, trzeba zacząć od najwyższych napięć, przez średnie do niskich. Tu nie bardzo jest inna droga, a stacje sieci komórkowych najczęściej porozrzucane są w terenie, a stacje są zasilane z miejsc, które nie były budowane z myślą o gwarantowanym zasilaniu - mówił wiceminister.

Zwrócił też uwagę, że w poniedziałek przypada Dzień Energetyka, a energetycy spędzają go w pracy. Niestety, tak wyszło. Chciałbym podziękować energetykom za to co robią, to jest pewnego rodzaju służba - mówił Piotrowski. 

(ph)