TOPR-wcy mieli okazję po raz pierwszy wykorzystać jeden z prywatnych śmigłowców, które od dzisiaj są do ich dyspozycji. Ratownicy zwieźli z wysokich partii gór taternika, który złamał sobie nogę podczas wspinaczki na Zadnim Granacie. Maszyny zostały nieodpłatnie użyczone TOPR-owi przez prywatną firmę z Krakowa.

Robinson przetransportował turami ratowników i sprzęt w pobliże miejsca wypadku, skąd dalej akcję poprowadzono klasycznie.

Śmigłowce Robinson R44 nie nadają się do prowadzenia akcji ratunkowych wprost na tatrzańskich ścianach. Ich zadaniem ma być szybki transport lekarza i ratowników w pobliże miejsca wypadku. Do bardziej skomplikowanych akcji TOPR-owcy będą wzywać mocniejsze i przystosowane do tego maszyny, np. "Sokoła" Karpackiego Oddziału Straży Granicznej, który wkrótce powinien powrócić do służby po przeglądzie.

Możliwe jest też wykorzystanie śmigłowca słowackiego, ale to kosztuje – za ostatnią akcję z jego udziałem trzeba było zapłacić 2600 euro.

Od stycznia TOPR nie ma własnego śmigłowca, który rozbił się podczas akcji ratowniczej na lawinisku pod Rysami.

20:20