„Gem, seks i mecz” - tak dzisiejszy "The Times" rozpoczyna swój artykuł na temat turnieju tenisowego w Wiembledonie. Gazecie kojarzy się on z targowiskiem próżności: panie coraz częściej unoszą w powietrzu rakiety nie po to, by wygrać, ale by przyciągnąć uwagę speców od reklamy.

W tym roku na kortach zabrakło co prawda kontuzjowanej Anny Kurnikowej, ale - jak przypomina dziennik - w ubiegłym roku złotowłosa Rosjanka przeszła przez Wiembledon jak burza, nie tyle zresztą ze względu na swe umiejętności, co na urodę. W rezultacie od tego czasu tenisistka zarobiła 6,5 miliona dolarów z reklam, a tylko 650 tysięcy na korcie. „The Times” przypomina, że Kurnikowa nie wygrała przecież żadnego znaczącego turnieju, ale jak się okazuje nie jest to konieczne. Tego lata wiele tenisistek ostrzy rakiety do walki o reklamowe kontrakty. W tym roku faworytką jest 25-letnia Austriaczka Barbara Schett, która wprawdzie na liście rankingowej zajmuje odległe 25 miejsce, ale jako była modelka znakomicie serwuje swe wdzięki. "The Times" wspomina również o grupie tenisistek z Europy Wschodniej, których słowiańska uroda i niemożliwe do wypowiedzenia nazwiska potrafią zniewolić każdego. Niestety, czasy kiedy tenisistki reklamowały piłeczki do tenisa minęły bezpowrotnie. Teraz, tak jak w przypadku Kurnikowej, panie używają własnych rekwizytów, by reklamować na przykład biustonosze.

Słoneczna pogoda zaskoczyła wczoraj organizatorów Wimbledonu, którego najbardziej znaną - oprócz trawy - wizytówką są zawsze rozłożone parasole i ulewny deszcz. W poniedziałek termometry na kortach przy Wimbledon Church Road wskazywały 30 stopni Celsjusza. Do punktów medycznych zgłosiło się prawie 150 osób, cierpiących z powodu upałów.

Foto EPA

11:10