Zadłużonemu na 14 mln zł Teatrowi Wielkiemu w Łodzi grozi likwidacja. Tylko kredyt może uratować operę. Długi przekroczyły roczny budżet teatru. Za oszustwa i fałszerstwa na szkodę opery za kratkami znalazł się Marcin K. były dyrektor.

Na drzwiach łódzkiej opery wisi kartka: Teatr zamknięty do końca listopda. W budynku trwa remont, a artyści szykują się do zagranicznego tournee. W kasie opery brakuje pieniędzy na bieżącą działalność; konta zajął ZUS, wypłacane są jedynie pensje pracownikom.

Artystyczna wizja ostatniego dyrektora skończyła się fatalnie dla opery. Już pierwszy wielki koncert Botticellego przyniósł ponad milion złotych strat. Lista wielkich gwiazd sprowadzanych za wielkie honoraria rosła razem z długami. Ponadto na widowni zbyt często zasiadali goście z zaproszeniami. I choć takie działania przynosiły łódzkiemu teatrowi sporą popularność, szybko przyszedł czas za nią zapłacić - i jak się okazało - bardzo słono.

Co roku urząd marszałkowski przekazywał operze 11 mln zł. Dotacja nie wystarczała, ale urzędnicy nie reagowali. Dopiero tegoroczna kontrola wykazała katastrofalną sytuację teatru.

Byłemu dyrektorowi postawiono zarzuty. Według prokuratury Marcin K. nie rozliczył zaliczek, fałszował rachunki i oszukał teatr na prawie milion złotych. Pomagali mu w tym 3 znajomi.

Nowa dyrektor ma program naprawy i redukcji zadłużenia, warunkiem jest zgoda radnych na pożyczkę, którą będzie spłacał zarząd województwa ze swoich dochodów.

11:05