Były agent brytyjskiego kontrwywiadu (MI5) David Shayler, który w 1997 roku ujawnił prasie przypadki niekompetencji służb specjalnych, został skazany za to przez londyński sąd na pół roku więzienia.

Rozczarowany pracą w służbach specjalnych Shayler zbiegł do Francji, skąd pochodzi jego narzeczona. Właśnie z Francji przekazał przed pięcioma laty tygodnikowi "Mail on Sunday" informacje o teczkach osobowych czołowych polityków, które służby specjalne przechowywały jeszcze z ich czasów studenckich, mimo że niektórzy z nich, np. Jack Straw, byli już ministrami.

Inne rewelacje Shaylera, opublikowane w Internecie, dotyczyły niekompetencji służb specjalnych, które, jego zdaniem, nie zdołały zapobiec zamachowi terrorystycznemu na izraelską ambasadę w Londynie, zmarnowały okazję zlikwidowania czynnej komórki IRA i były zamieszane w nieudany zamach na libijskiego przywódcę pułkownika Muammara Kadafiego.

We Francji na wniosek władz brytyjskich Shayler został aresztowany, ale sąd w Paryżu odmówił jego ekstradycji, uznając, że zarzuty wobec niego mają charakter polityczny.

Ostatecznie Shayler zdecydował się w ubiegłym roku na dobrowolny powrót z zamiarem oczyszczenia imienia, mimo grożącej mu rozprawy. Aresztowano go tuż po przyjeździe, a następnie zwolniono za poręczeniem.

Shayler liczył, że na mocy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka może zostać uniewinniony. Konwencja przewiduje specjalne względy dla tych, którzy ujawniają tajne informacje, jeśli leży to w interesie publicznym.

Sąd potraktował Shaylera dosyć łagodnie, ponieważ maksymalny wymiar kary za zarzucany mu czyn wynosi cztery lata więzienia.

21:25