Podobno Brytyjczycy są przyzwyczajeni do oglądania świata spod parasola, ale tym razem przebrała się wszelka miara. Nie dość, że wszystkie plenerowe zabawy sylwestrowe zostały popsute przez deszcz, to w dodatku wezbrane z powodu powodzi rzeki grożą wylaniem.

Na wyspach leje już od trzech dni. Alarmy powodziowe utrzymywane są w 115 miasteczkach i wsiach. Najbardziej zagrożone są południowo-wschodnie rejony Anglii, gdzie opady deszczu sięgnęły poziomu z października 2000 roku, kiedy to Brytyjczycy doświadczyli katastrofalnej powodzi.

Służby ratunkowe apelują do mieszkańców zagrożonych terenów, by zatroszczyli się o swe domostwa. Ludzi instruuje się, w jaki sposób gromadzić niezbędny podczas powodzi sprzęt, co robić z samochodami i domowymi zwierzętami.

Z powodu uszkodzonego nasypu, wykoleił się pociąg, jadący z Brighton do Londynu. Na szczęście żaden z pasażerów składu nie został ranny.

Nowy Rok Brytyjczycy spędzają w domach, przeklinając w duchu niepomyślną aurę. Tradycyjne, noworoczne spacery będą musiały poczekać na lepszą pogodę.

Deszcz popsuł też plany angielskim piłkarzom - odwołano 4 z zaplanowanych na dziś meczów Premier League.

Foto: Archiwum RMF

22:30