Dzień Niepodległości w USA nie obył się bez incydentów. 3 osoby zginęły, a co najmniej 5 zostało rannych w czasie strzelaniny, do jakiej doszło na lotnisku w Los Angeles przy stanowiskach odprawy izraelskich linii lotniczych El Al. Policja i FBI twierdzą, że nie ma żadnych podstaw, by przypuszczać, że była to próba ataku terrorystycznego. Strona izraelska jest jednak przekonana, że strzelał terrorysta.

Napastnik, 52-letni Egipcjanin od 10 lat mieszkający w USA, zabił 46-letniego mężczyznę i 20-letnią kobietę. Bandytę zastrzelił ochroniarz linii El Al.

Po strzelaninie przez godzinę z lotniska nie odlatywały samoloty. Wokół portu lotniczego utworzyły się potężne korki. W ciągu weekendu przez lotnisko ma się przewinąć blisko 1 mln pasażerów. Opóźnienia w lotach mogą być więc bardzo duże.

To nie jedyne tragiczne zdarzenie, które miało miejsce wczoraj w LA. Godzinę po strzelaninie, w parku na przedmieściach rozbił się mały pasażerski samolot. Prócz pilota zginęły jeszcze 3 osoby, a 12 zostało rannych. Według policji był to wypadek. Pilot tuż przed katastrofą nadał sygnał SOS.

W całych Stanach Zjednoczonych wprowadzono wczoraj nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w związku z obchodami Dnia Niepodległości. Istniały obawy, że właśnie 4 lipca może dojść do zamachów terrorystycznych.

Foto Archiwum RMF

10:00